Patrząc na jej dzieje widać wyraźnie, jak bardzo współgrają z polską historią. Choć prezydent Ignacy Mościcki powołał Bibliotekę Narodową 24 lutego 1928 roku, to – jak przypomina dyrektor dr Tomasz Makowski – dzieje tworzenia narodowej książnicy sięgają XVIII wieku, czyniąc ją nie tylko jedną z najstarszych instytucji kultury w Polsce, ale też jedną z pierwszych bibliotek narodowych w Europie.
Powstała nie jak to zwykle bywało z księgozbioru królewskiego, ale księgozbioru rodziny Załuskich w 1747 roku. Po śmierci Józefa Załuskiego przeszła pod opiekę państwa i otrzymała nazwę Biblioteki Rzeczypospolitej. Zdążyła zgromadzić imponujący zbiór ponad 400 tysięcy woluminów, 11 tysięcy rękopisów średniowiecznych i nowożytnych oraz ponad 24 tysiące rycin. Wszystko było powszechnie dostępne dla czytelników.
Można powiedzieć z przekąsem, że klasę instytucji bardzo doceniła... caryca Rosji Katarzyna II, bo po III zaborze Polski nakazała zbiory biblioteczne wywieźć do Petersburga i od nich zaczęła tworzenie biblioteki carskiej. (Do Polski część tych zbiorów wróciła dopiero po 1921 r.).
Przystanek Niepodległość
Nie jest przypadkiem, że główna siedziba Biblioteki Narodowej w Warszawie mieści się przy alei Niepodległości. Reaktywowanie instytucji pod obecną nazwą wiązało się bowiem z odzyskaniem Niepodległości w 1918 roku. Wtedy już zaczęto gromadzić jej zasoby: odzyskane z Rosji, emigracyjne, z Paryża i Rapperswilu, napływały prywatne kolekcje. Najbardziej tragiczne dzieje BN łączą się z II wojną światową, a szczególnie z zakończeniem powstania warszawskiego, kiedy to Niemcy z pełną premedytacją i trudnym do wyobrażenia barbarzyństwem postanowili spalić najcenniejsze zbiory. Podpalili 50 tysięcy rękopisów, 80 tysięcy starodruków, dziesiątki tysięcy rysunków, grafik, map i nut.
Wstrząsającą pamiątką tamtych działań jest szklana urna wypełniona popiołem spalonych skarbów. Po wojnie trzeba było bibliotekę odbudowywać właściwie od początku. I mimo trudnych do wyobrażenia strat wojennych jest dziś znowu skarbcem Rzeczypospolitej.