Czytaj więcej:
W życiu włoskiego pisarza, eseisty, autora „Imienia róży", powieści sprzedanej w 30 mln egzemplarzy, Polska pojawiła się wraz z lekturą powieści Sienkiewicza. Umberto Eco miał wtedy 12 lat.
Miłość, której nie było
– Ponadto między mną a Wisławą Szymborską iskrzyło, ale dane mi było poznać ją dopiero na rok przed jej śmiercią – wspominał w maju 2015 r., gdy otrzymał tytuł doktora honoris causa Uniwersytetu Łódzkiego. – Żartowaliśmy nawet, że gdyby do naszego spotkania doszło w młodości, na pewno skończyłoby się historią miłosną. Autorem szczególnym był też dla mnie Stanisław Jerzy Lec, autor „Myśli nieuczesanych". Jako redaktor miałem szczęście zlecić ich tłumaczenie, które ukazało się z moją przedmową. Uważam Leca za geniusza. Jawi się jako autor tekstów odpowiednich do chińskich ciasteczek.
Pisząc książkę „Poszukiwania języka doskonałego", zgłębiał z kolei esperanto Ludwika Zamenhofa. – A w czasie studiów filozoficznych pochylałem się nad rozmyślaniami Ajdukiewicza i Kotarbińskiego – mówił. – Zajmując się estetyką, czerpałem z książek Romana Ingardena, a jeśli chodzi o estetykę średniowiecza, czytałem Władysława Tatarkiewicza, a także Erazma Ciołka, prekursora optyki.
Jako mediewista przyjaźnił się z Bronisławem Geremkiem. W jego liczącej 50 tysięcy tomów bibliotece w dziale dzieł rzadkich były wszystkie prace mesjanisty Józefa Hoene-Wrońskiego.
Jako semiotyk, autor „Pejzażu semiotycznego" i „Dzieła otwartego", zajmujący się funkcjami znaków, podkreślał, że idea Międzynarodowego Stowarzyszenia Semiotycznego zrodziła się w 1964 r. w Kazimierzu nad Wisłą. Na kolejne jego spotkanie przyleciał do Warszawy w sierpniu 1968 roku, pomimo napięcia związanego z inwazją na Czechosłowację.