Trzeci w historii nagrody laureat – po Wojciechu Chmielewskim (2017) i Pawle Sołtysie (2018) – w środę odebrał statuetkę i czek na 100 tys. zł w Pałacu Rzeczypospolitej w Warszawie.
I choć Rafała Wojasińskiego nie otacza aura popularności na miarę triumfującego rok temu pisarza i muzyka znanego jako Pablopavo, to jego dorobek jest pokaźny. Cztery tomy opowiadań, dwie powieści oraz wspomnienia aktora Jana Nowickiego spisane przez Wojasińskiego w formie nowel. A do tego wiele spektakli radiowych i telewizyjnych.
Polubić smutek
Opowiadania „Olanda”, jego najnowsza książka opublikowana w wydawnictwie Nisza, ukazały się w marcu 2018 r. Znajdziemy w nich galerię postaci na pozór mało atrakcyjnych – pijaków, wiejskich głupków, sklepikarek i emerytów. Wątpiących i pokornych, którzy wypełniają czas na przemian gadulstwem i słuchaniem. Pogrążonych w smutku, aczkolwiek nie desperatów.
„Tak naprawdę lubię smutek” – wyznaje bohaterka noweli „Mój mąż”. Takie podejście Rafał Wojasiński rozwija w rozmowie z „Rzeczpospolitą”. – Smutek został kulturowo podniesiony do rangi czegoś bardzo negatywnego, a przecież to nieodzowny element życia. Trzeba mieć w sobie przestrzeń na smutek, on nadaje lepszą perspektywę radości – opowiada. Dodaje, że jego bohaterowie popełniają błędy, mylą się, ale dostrzegają pewne światło, pomimo pozornej bezradności z powodu własnej głupoty i prymitywizmu, który tkwi w nich.
– Póki wątpią, mimo wszystko mają szansę na rozwój i czasami może na trafną ocenę rzeczywistości. Przez to może czasami udaje im się nie oceniać drugiego człowieka, bo jak się go zacznie radykalnie oceniać, to następnym krokiem może być zastosowanie wobec niego przemocy. I to jest dopiero pomyłka. Czasami w historii na skalę niemal kontynentalną. A człowiek musi się gubić bez końca, bo tylko zgubiony może się odnajdywać – rozwija swą myśl Wojasiński.