Kiedy zaczynaliśmy w 1999 roku, Polska miała jeszcze pięć lat do wejścia do Unii Europejskiej, wspólna europejska waluta była dopiero bliskim finalizacji projektem, gospodarczy świat lizał rany po kryzysach azjatyckim i rosyjskim, a bańka internetowa miała puchnąć jeszcze przez dwa lata.
Tych 20 bez mała lat to okres olbrzymich zmian w gospodarce światowej i oczywiście polskiej. Tym bardziej warto docenić niezmienność zasad, które towarzyszą honorowaniu i nagradzaniu firm z naszego zestawienia. Zawsze doceniamy najlepszych z naszej „500", uważnie śledzimy ich rozwój. Przyznając Orły „Rzeczpospolitej" kapituła zwraca uwagę na nowe trendy w biznesie, nagradzając tych, którym do standardów nowej gospodarki najbliżej. Wreszcie – co niesłychanie ważne – promujemy najlepszych płatników do polskiego budżetu – to są nasze filary budżetu.
Jednak nie sposób oprzeć się wrażeniu, że kolejnym edycjom Listy 500 będzie towarzyszyła poważna dyskusja dotycząca redefinicji roli największych firm działających w Polsce. Dotychczas w dużej mierze były one rodzajem beneficjenta zmian w światowej i polskiej gospodarce, czasem w niezwykle efektywny sposób potrafiły wykorzystać nadarzające się szanse, zapełnić otwierające się rynkowe nisze. Teraz chyba nadszedł czas na coś więcej, na to, aby największe firmy stały się kreatorem zmian w biznesie. W Polsce, ale i też szerzej, w wymiarze co najmniej regionalnym. Stały się na tyle silne, by stać się autentycznymi liderami w naszej części Europy.
Rzecz nie dotyczy zresztą tylko firm z polskim kapitałem. Na naszej liście mamy co najmniej kilka przypadków, kiedy szybki rozwój polskich oddziałów międzynarodowych podmiotów spowodował, że zaczęły one nadawać ton w całych koncernach.
Czy ta redefinicja jest możliwa? Jestem przekonany, że za kolejnych 20 lat na Liście 500 będziemy mieli – mimo być może tych samych szyldów – zupełnie inne firmy. Punkt wyjścia jest obiecujący: świetny rozwój polskiej gospodarki w ostatnich latach, determinacja i ambicje kadry menedżerskiej, bogacenie się społeczeństwa i – co naprawdę ma spore znaczenie – wyjątkowe otwarcie Polaków na nowe technologie.