Rośnie strach w Eldoret

Kenia, jak Rosja, może nie wystartować na igrzyskach w Rio. Powody są podobne – doping i korupcja.

Publikacja: 24.11.2015 20:00

Rita Jeptoo – triumfatorka najbardziej prestiżowych maratonów – to największa kenijska gwiazda przył

Rita Jeptoo – triumfatorka najbardziej prestiżowych maratonów – to największa kenijska gwiazda przyłapana na dopingu

Foto: Getty Images/AFP

W poniedziałkowy ranek budynek Riadha House w Nairobi, niedaleko Stadionu Narodowego Nyayo, siedzibę AK (Athletic Kenya), zajęła po krótkim szturmie grupa sportowców zrzeszonych w stowarzyszeniu PAAK – Professional Athletics Association of Kenya.

Dowodził nimi sekretarz generalny Julius Ndegwa. Zajęli biura, wyrzucili urzędników. Zamknęli bramę, postawili bannery: „Skorumpowani muszą odejść", „Pora na nowy statut", „Czas na sprawiedliwość i bogactwo sportowców", „Dość krwiopijców", „Isaiah Kiplagat i David Okeyo – wasz czas się skończył".

Kiplagat to były spec od więziennictwa, także były bankier, organizator Rajdu Safari, od 23 lat szef AK. Okeyo to wierny szefowi zastępca. Obaj w kenijskim sporcie działają od dziesięcioleci, doszli do znaczących posad również w organizacjach światowych, także w Międzynarodowym Stowarzyszeniu Federacji Lekkoatletycznych (IAAF).

Okeyo to wciąż członek Rady IAAF, Kiplagat starał się (bez powodzenia) o stanowisko zastępcy lorda Sebastiana Coe. Zrobili z AK swój folwark, próby obalenia ich władzy podejmowano nieraz, bez skutku. Jedyną niezdobytą twierdzą pozostał dla Kiplagata i Okeyo Kenijski Komitet Olimpijski.

Protest w Riadha House, zanim wkroczyła policja, trwał parę godzin, twitterowego wsparcia udzielił zbuntowanym m.in. mistrz świata na 400 m ppł. Nicholas Bett.

Powody akcji są zrozumiałe – biegacze tworzący siłę sportu Kenii mają dosyć nieusuwalnych działaczy, mają też świadomość, że wobec wpadek dopingowych świat już nie chce wierzyć, że kenijskie sukcesy biorą się z kaszki mgali, zdrowego powietrza i tysięcy kilometrów treningu na płaskowyżu Rift Valley.

EPO w każdej aptece

Po listopadowym spotkaniu działaczy w siedzibie Światowej Agencji Antydopingowej (WADA) przewodniczący Kenijskiego Komitetu Olimpijskiego Kipchoge Keino przywiózł do kraju przykrą wiadomość: „WADA poważnie bierze pod uwagę sugestię, by na cztery lata zabronić Kenii udziału w imprezach międzynarodowych za zaniechania w walce z dopingiem".

Władze AK zrobiły wiele, by tak się stało. Sprawa złodziejstwa działaczy nie jest nowa. Komisja etyczna IAAF bada fakty od marca. Zarzuty, wedle doniesień „Sunday Timesa", mówią przede wszystkim o ok. 700 tys. dolarów zawłaszczonych w 2012 roku z kont AK przez trójkę prominentnych działaczy kenijskiego związku: Kiplagata, Okeyo i byłego skarbnika Josepha Kinyua.

Pieniądze miały pochodzić od Nike (firma zaprzecza), z którą AK podpisała długoletni kontrakt sponsorski. Powody tak wysokich wypłat trudno wyjaśnić obu stronom, nikt nie wierzy, że to legalna prowizja. Byli pracownicy AK twierdzą, że przewodniczący Kiplagat i jego koledzy byli jedynymi, którzy brali te pieniądze – w gotówce i ze specjalnych kont w Hongkongu.

Korupcyjne obawy były tym bardziej uzasadnione, że bohater innego głośnego śledztwa Papa Massata Diack, syn byłego szefa IAAF Lamine Diacka, naciskał w 2010 roku na działaczy Athletics Kenya, by zerwali kontrakt z Nike i popisali nowy, z chińską firmą Li-Ning.

Na konta AK miał wpłynąć zadatek 200 tys. dol. (pieniądze wypłacił Okeyo – tę sprawę też badają śledczy w Nairobi, IAAF o tym nie wiedziało), ale Kenia starego kontraktu nie zerwała. Przy okazji jeszcze raz widać, że przewodniczący IAAF Sebastian Coe, wciąż ambasador Nike (mimo konfliktu interesów), ma coraz bardziej złożone zadanie: walczyć z patologiami swego sportu i zachować wiarygodność.

Szef WADA Dick Pound mówi, że w kwestii kenijskiego dopingu na wielką skalę nie można mieć żadnych wątpliwości. Telewizyjne reportaże Hajo Seppelta emitowane w sierpniu przez stację ARD pokazały, że EPO dostać można niemal w każdej aptece w Eldoret, że w kraju działa wielu lekarzy wspomagających biegaczy niedozwolonymi środkami, że pracują oni przy skoszarowanych grupach biegowych zorganizowanych zarówno przez europejskich, jak i lokalnych agentów, że EPO biorą już młodzi sportowcy, że działał system ostrzeżeń przed rzadkimi kontrolami i za opłatą można było uniknąć spotkania z pobierającym próbki.

Kilka dni temu, wedle agencji AP, kenijski trener Paul Simbolei potwierdził, że zna trzech maratończyków, którzy zapłacili działaczom związku za uniknięcie kary dopingowej.

Lista wstydu

Pomimo to WADA zwiększyła skuteczność; na razie największą kenijską gwiazdą złapaną na dopingu jest Rita Jeptoo, wielokrotna mistrzyni maratonów w Bostonie i Chicago, ale za nią widać już następnych. Kenia ma po Rosji najdłuższą listę wstydu: od 2012 roku 35 udowodnionych przypadków i licznik bije.

Kontroli antydopingowych w Kenii w zasadzie nie ma. Jeptoo potwierdziła, że trenując w ojczyźnie, nigdy nie musiała oddawać próbek moczu lub krwi do analizy. Rząd w Nairobi wciąż rozważa stworzenie kenijskiej agencji antydopingowej, ale dopiero ostatnie zagrożenia spowodowały, że z retoryki władz zniknęły słowa o zazdrości świata, chciwości i wyzysku biegaczy przez zagranicznych agentów.

Po kolejnych wpadkach w Pekinie wiceprezydent Kenii William Ruto ogłosił, że władze planują karanie za doping jak za inne przestępstwa. Kenia została nawet nominowana do zorganizowania afrykańskiej agencji antydopingowej (RADO). Ma walczyć z dopingiem ramię w ramię z największymi sportowymi rywalami: Etiopią, Ugandą, także Egiptem, Erytreą, Sudanem, Tanzanią, Rwandą i Burundi.

Jeszcze w sierpniu, po mistrzostwach świata w Pekinie, prezydent Uhuru Kenyatta gratulował lekkoatletom triumfów w stolicy Chin, ale w końcu listopada euforia wywietrzała, pojawił się strach.

Wszyscy wiedzą: codziennie jakiś Kenijczyk lub Kenijka zarabia w świecie na bieganiu. Zakaz startów zniszczy dochody Eldoret, Iten, setek rodzin biegaczy, magię Rift Valley i narodową dumę. Strach każe więc coś robić, niektórym szturmować Riadha House.

W poniedziałkowy ranek budynek Riadha House w Nairobi, niedaleko Stadionu Narodowego Nyayo, siedzibę AK (Athletic Kenya), zajęła po krótkim szturmie grupa sportowców zrzeszonych w stowarzyszeniu PAAK – Professional Athletics Association of Kenya.

Dowodził nimi sekretarz generalny Julius Ndegwa. Zajęli biura, wyrzucili urzędników. Zamknęli bramę, postawili bannery: „Skorumpowani muszą odejść", „Pora na nowy statut", „Czas na sprawiedliwość i bogactwo sportowców", „Dość krwiopijców", „Isaiah Kiplagat i David Okeyo – wasz czas się skończył".

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Lekkoatletyka
Igrzyska na szali. Znamy skład reprezentacji Polski na World Athletics Relays
Lekkoatletyka
Mykolas Alekna pisze historię. Pobił rekord świata z epoki wielkiego koksu
Lekkoatletyka
IO Paryż 2024. Nike z zarzutami o seksizm po prezentacji stroju dla lekkoatletek
Lekkoatletyka
Memoriał Janusza Kusocińskiego otworzy w Polsce sezon olimpijski
Lekkoatletyka
Grozili mu pistoletem i atakowali z maczetami. Russ Cook przebiegł całą Afrykę