Caster Semenya, czyli gdzie kończy się kobiecość

Caster Semenya, biegaczka z RPA, mistrzyni olimpijska na 800 metrów, to dla sportu duży problem, bo wymaga zdefiniowania kobiecości bez naruszania godności.

Aktualizacja: 06.11.2018 19:26 Publikacja: 06.11.2018 19:12

Caster Semenya ma 27 lat i wcale nie zamierza kończyć kariery

Caster Semenya ma 27 lat i wcale nie zamierza kończyć kariery

Foto: PAP/EPA, MARTIN DIVISEK

– W tej walce nie chodzi o mnie. Osiągnęłam w sporcie wszystko, pomyślałam jednak, że nie mogę tego tak zostawić. Co się stanie z przyszłymi pokoleniami? Ten przepis je zabije – mówiła kilka dni temu Caster Semenya, wywołująca mnóstwo kontrowersji lekkoatletka z RPA. – Co z tymi dziewczynkami, które chcą biegać i są w takiej samej sytuacji jak ja?

1 listopada miały wejść w życie nowe przepisy Międzynarodowej Federacji Lekkoatletycznej (IAAF). Nie wejdą. Przesunięto datę wprowadzenia ich w życie na 26 marca. Działacze liczą na to, że najpóźniej w lutym prawnicy Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu zajmą się sprawą, a na początku marca wydadzą werdykt. Rzecz w tym, że wcale nie musi on być zgodny z wolą IAAF.

W kwietniu tego roku Międzynarodowa Federacja Lekkoatletyczna uchwaliła przepis mówiący, że do rywalizacji dopuszczone będą tylko te kobiety, których organizmy nie produkują więcej niż 5 nanomoli testosteronu na litr krwi. Zazwyczaj kobiety wytwarzają około 3 nanomoli testosteronu na litr, a mężczyźni od 10 do 30. Istnieją jednak kobiety, które potrafią produkować tyle testosteronu, że znalazłyby się blisko górnego limitu męskiego. Jedną z nich jest Semenya.

Nie ma ideału

Orzekanie, czy kobieta może rywalizować z innymi kobietami na podstawie badania poziomu testosteronu, nie jest idealne. Tak naprawdę daleko mu do ideału, ale też nie wymyślono nic lepszego.

Ustalanie płci wcześniej powierzano panelowi ekspertów, przed którymi podejrzane zawodniczki musiały paradować nago, później analizowano chromosomy, jeszcze później DNA, a ostatnio o dopuszczeniu do startu zawodniczki decydowała komisja składająca się z endokrynologa, ginekologa, genetyka i psychologa. Wspólnie musieli wypracować konsensus.

Tworząc przepis oparty na badaniu poziomu testosteronu, IAAF jako podstawę wskazała próbki krwi pobrane od zawodników i zawodniczek w trakcie mistrzostw świata w 2011 i 2013 roku. Ustalono, że kobiety o podwyższonym poziomie testosteronu mają istotną przewagę nad rywalkami, które produkują znacznie mniej tego hormonu.

Pierwszy raz IAAF wykorzystała poziom produkcji testosteronu jako „miernik kobiecości" w 2011 roku. Wówczas jednak przepis mówił, że do startu nie zostanie dopuszczona żadna zawodniczka mająca ponad 10 nanomoli w litrze krwi. Jeśli sportsmenka przekraczała tę granicę (zarazem dolną granicę u mężczyzn), mogła się zdecydować na leczenie operacyjne lub hormonalne (kosztowne, bardzo obciążające organizm i obniżające sportowe wyniki) albo zrezygnować ze startów.

Żadnej z tych opcji nie chciała wybrać hinduska sprinterka Dutee Chand, której z powodu zawyżonego poziomu testosteronu odmówiono miejsca w reprezentacji Indii na azjatyckie igrzyska. Chand zaskarżyła przepis do Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu (CAS) i wygrała. Jej prawnicy wymogli na IAAF, by przygotowano „lepsze i bardziej naukowe wyniki badań", które potwierdzałyby tezę, że wyższy poziom testosteronu wpływa na lepsze wyniki. Przepis o 10 nanomolach na litr krwi obowiązywał tylko w latach 2011–2015.

Święte oburzenie

Sprawczynią ponownego zamieszania była właśnie Semenya. W 2009 roku 18-letnia zawodniczka z RPA wzięła szturmem świat biegów na średnich dystansach. Jej wyniki z początku budziły szacunek, ale gdy w ciągu kilku miesięcy poprawiła rekord życiowy na 800 m o cztery sekundy, zaczęły się podejrzenia o doping. Po zwycięstwie w mistrzostwach świata 2009 w Berlinie rywalki, ich trenerzy, a także dziennikarze zaczęli głośno kwestionować płeć sportsmenki.

– Tacy ludzie nie powinni z nami biegać. Dla mnie to nie jest kobieta. Dla mnie to mężczyzna – mówiła Włoszka Elisa Cusma. Wtórowała jej Rosjanka Maria Sawinowa, która, pokazując palcem rywalkę z RPA, wydusiła z siebie tylko: „Spójrzcie na nią".

Jej święte oburzenie z powodu naruszenia zasady równych szans dziś już bardzo staniało, bo w lutym 2017 roku udowodniono Sawinowej stosowanie dopingu i pozbawiono ją wszystkich tytułów zdobytych w latach 2010–2013. W tym złota olimpijskiego z Londynu – po dyskwalifikacji Rosjanki mistrzynią została Semenya.

Plotka żyje

Zawodniczkę z RPA w 2009 roku po raz pierwszy poddano badaniu płci. Egzaminowała ją komisja IAAF, a wyniki badań wyciekły do internetu. W pewnym momencie trudno już było odróżnić, co jest prawda, a co plotką. Pisano, że Semenya jest hermafrodytą, czyli ma narządy rozrodcze obu płci, i chociaż później wielokrotnie to dementowano, plotka żyła swoim życiem. Z badań wynikało natomiast, że Semenya cierpi na hiperandrogenizm, czyli nadprodukcję testosteronu.

Nigdy oficjalnie tego nie przyznano, ale zawodniczka z RPA prawdopodobnie zaczęła wtedy kurację hormonalną. Wyraźnie bowiem zwolniła – na igrzyskach w Londynie w 2012 roku (obowiązywała wówczas zasada o  niedopuszczaniu do startów sportsmenek, u których stężenie testosteronu przekraczało 10 nanomoli w litrze krwi) miała wyniki o blisko dwie sekundy gorsze niż trzy lata wcześniej na MŚ w Berlinie.

Gdy jednak Chand zaskarżyła przepisy IAAF, a Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu przyznał jej rację, Semenya znów bez problemów zaczęła wygrywać i zdobywać tytuły.

Wrócił też ostracyzm środowiska wobec zawodniczki. Każdy jej start rozbudzał debatę na temat równości szans, hiperandrogenizmu, ale powodował też nasilenie nienawiści w internecie, a często i na stadionach.

Siedem na tysiąc

Semenya znów była bezkonkurencyjna – w 2016 roku w Rio sięgnęła po olimpijskie złoto na 800 m, rok temu w Londynie po mistrzostwo świata na 800 i brąz na 1500.

Polska biegaczka Joanna Jóźwik mówiła w Rio: „Trzy zawodniczki, które były na podium, wzbudzają bardzo dużo kontrowersji. Dla mnie to trochę dziwne, że władze nic z tym nie robią. Koleżanki mają po prostu bardzo wysoki poziom testosteronu, podobny do męskiego, dlatego wyglądają, jak wyglądają, i biegają tak, jak biegają" – powiedziała Jóźwik po olimpijskim finale, który ukończyła na piątym miejscu. Dodała, że czuje się wicemistrzynią olimpijską, cieszy się, że jest najlepszą Europejką i „drugą białą". Musiała później przepraszać za te słowa i zapewniać, że jej wypowiedź nie była rasistowska.

Oczywiście można zrozumieć zawodniczki, które poświęcają życie sportowi, ale nie mają szans, gdyż całe podium zajmują rywalki cierpiące na hiperandrogenizm. Po Semenyi pojawiło się bowiem więcej jej podobnych. Jóźwik miała zastrzeżenia do wszystkich, które zajęły miejsca na podium. Według danych IAAF, na podstawie których utworzono nowe przepisy, hiperandrogenizm dotyka tylko siedmiu zawodniczek na 1000, ale to aż 140 razy więcej niż w społeczeństwie.

Nie można się dziwić, że Semenya traktuje sprawę osobiście. Nowe zasady, które mają zacząć obowiązywać w marcu, dotyczą bowiem tylko zawodniczek startujących w biegach na 400 i 800 m oraz jedną milę. To koronne dystanse biegaczki z RPA.

– Przeniosę się do sprintów, zobaczymy, co wtedy zrobią – kpiła ostatnio Semenya.

W tej historii nie ma dobrego rozwiązania. Każda decyzja, którą CAS podejmie w marcu, będzie krytykowana. Niemożliwe jest uznanie, że istnieje trzecia płeć, która wymaga osobnej klasyfikacji. Zresztą i to nie rozwiązywałoby problemu. Ktoś musiałby bowiem arbitralnie orzekać, gdzie ta trzecia płeć się zaczyna.

Są też inne wątpliwości. Nikt nie wpadł na pomysł, by zabronić startów w biegach długodystansowych Kenijczykom, Etiopczykom i Somalijczykom, czyli przedstawicielom kilku plemion żyjących od zawsze na Wyżynie Wschodnioafrykańskiej. Od  1996 roku tylko dwóch medalistów olimpijskich w biegu na 10 km nie pochodziło z tamtego regionu. W tym samym czasie w maratonie przedstawicielom „reszty świata" udało się zdobyć jedynie trzy medale. Od 2008 roku nikt spoza Wyżyny nie zdobył medalu olimpijskiego w biegu na 5 km. Ale jeszcze nikt nie wyszedł do dziennikarzy i wskazując na Kenijczyków, Erytrejczyków czy Etiopczyków nie powiedział pogardliwie: – Spójrzcie na nich.

Lekkoatletyka
Mykolas Alekna pisze historię. Pobił rekord świata z epoki wielkiego koksu
Lekkoatletyka
IO Paryż 2024. Nike z zarzutami o seksizm po prezentacji stroju dla lekkoatletek
Lekkoatletyka
Memoriał Janusza Kusocińskiego otworzy w Polsce sezon olimpijski
Lekkoatletyka
Grozili mu pistoletem i atakowali z maczetami. Russ Cook przebiegł całą Afrykę
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Lekkoatletyka
Maria Żodzik dostała polski paszport. Nowa nadzieja na igrzyska