Startuję tylko w Warszawie

Rozmowa o bieganiu po stolicy z Dariuszem Nożyńskim, najszybszym Polakiem 37. PZU Maratonu Warszawskiego

Publikacja: 29.09.2015 20:59

Startuję tylko w Warszawie

Foto: PZU

Rzeczpospolita: Jakie to uczucie być pierwszym Polakiem na mecie?

Dariusz Nożyński: Oczywiście cieszę się, ale nie ma co się łudzić: zdaję sobie sprawę, że gdyby startowała tu polska czołówka, to byłbym gdzieś w tyle. Dlatego staram się nie patrzeć na miejsca, tylko na czasy. Pobiłem o około 30 sekund swój rekord życiowy (2:25.13) i to jest powód do radości.

Były w niedzielę warunki, by poprawiać rekordy?

Bardzo kręta trasa nie sprzyjała uzyskiwaniu dobrych wyników. Dodatkowo na prostych odcinkach, biegnąc pod wiatr, musieliśmy mocno zwalniać. Nie udało mi się utrzymać przez cały dystans odpowiedniego tempa, stąd czas powyżej 2:25. Szczerze mówiąc, liczyłem na trochę lepszy, ale nie miał kto prowadzić biegu. Do 35 km biegłem razem z Bartoszem Olszewskim, ale zobaczyłem, że nie daje rady, i się oderwałem.

Poczuł pan ulgę, gdy ujrzał na horyzoncie stadion?

Nie przeżywałem żadnych kryzysów, nie dopadły mnie bóle mięśniowe, nie miałem też problemów z oddychaniem. Byłem dobrze przygotowany, zawdzięczam to Marcinowi Pawłowskiemu, który pomagał mi w ułożeniu planu treningowego. Uczulał mnie, żeby nie szaleć, i go posłuchałem. Tyle, ile mogłem, to zrobiłem. Po 35 km zaatakowałem, ale ostatnie 400 m biegłem już spokojnie.

Niósł pana doping kibiców?

Atmosfera była znakomita, ale na trasie może ze dwie osoby krzyknęły: „Darek, Darek!". Bartek, który prowadzi bloga (WarszawskiBiegacz – przyp. red.), miał większe wsparcie. Korzystałem z jego sławy (śmiech).

W przyszłym roku meta zostanie przeniesiona na ulice Warszawy. Żal żegnać się z Narodowym?

Trochę tak, finisz na tym stadionie robi duże wrażenie, szczególnie na debiutantach. Ja jednak bardziej koncentruję się na wynikach i na tę otoczkę nie zwracam aż takiej uwagi.

Czym się pan zajmuje zawodowo?

Jestem szefem działu IT w firmie dcs.pl (usługi dla operatorów, narzędzia dla działów IT, aplikacje i rozwiązania dla firm – przyp. red.). Nie żyję z biegania, to moje hobby i odskocznia od codzienności. Na trening mogę poświęcić maksimum godzinę, półtorej dziennie. I to też nie zawsze, bo poza pracą jest jeszcze rodzina.

Który to pana maraton?

Piąty albo szósty. Nawet tego nie liczę. Mieszkam w Warszawie od 2004 roku, od ukończenia studiów, i tylko tutaj startuję. W Biegu Niepodległości, Biegu Ursynowa, bo to moja dzielnica, Maratonie Warszawskim, Biegu Powstania Warszawskiego i czasem także w Biegu Konstytucji.

Czyli zupełnie inaczej niż Bartosz Olszewski, który tylko w ostatnich pięciu tygodniach przebiegł trzy maratony.

Mamy trochę inne cele, Bartosz jeździ po świecie, prowadzi bloga. Dla mnie ważny jest czas, a nie liczba startów. Gdybym w niedzielę pobiegł powyżej 2:26, traktowałbym to jako porażkę. Po co mam gdzieś jeździć, skoro mam maraton pod nosem?

Ma pan swoje ulubione trasy w Warszawie?

Trenuję głównie w Lesie Kabackim i w okolicach Centrum Onkologii.

—notował Tomasz Wacławek

Rzeczpospolita: Jakie to uczucie być pierwszym Polakiem na mecie?

Dariusz Nożyński: Oczywiście cieszę się, ale nie ma co się łudzić: zdaję sobie sprawę, że gdyby startowała tu polska czołówka, to byłbym gdzieś w tyle. Dlatego staram się nie patrzeć na miejsca, tylko na czasy. Pobiłem o około 30 sekund swój rekord życiowy (2:25.13) i to jest powód do radości.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Lekkoatletyka
Maria Żodzik dostała polski paszport. Nowa nadzieja na igrzyska
LEKKOATLETYKA
Ewa Swoboda wreszcie dojrzała i zdradziła tajemnicę sukcesu
Lekkoatletyka
Dzień Kobiet przyszedł wcześniej. Co wiemy po MŚ w Glasgow?
Lekkoatletyka
Pia Skrzyszowska medalistką halowych mistrzostw świata! Brąz podlany łzami
Lekkoatletyka
Ewa Swoboda halową wicemistrzynią świata. Kim jest dziewczyna z tatuażami