Majewski: Poważna siła, ale nie potęga

Podwójny mistrz olimpijski w pchnięciu kulą i wiceprezes PZLA Tomasz Majewski o przygotowaniach polskich lekkoatletów do mistrzostw świata w Dausze i naszych medalowych szansach.

Publikacja: 11.08.2019 19:00

Z myślą o Dausze mamy chłodzące kamizelki, uczulamy też zawodników, by chowali się przed słońcem

Z myślą o Dausze mamy chłodzące kamizelki, uczulamy też zawodników, by chowali się przed słońcem

Foto: PAP, Bartłomiej Zborowski

Patrząc na wyniki polskich lekkoatletów w tym sezonie, można powiedzieć na niespełna dwa miesiące przed MŚ, że jesteśmy potęgą?

Jesteśmy poważną siłą, ale niestety na świecie nie jest już tak różowo jak w Europie. Na Starym Kontynencie przeważamy, gdy do rywalizacji dołączają inne silne reprezentacje, to wciąż się liczymy, ale do potęgi nam daleko. Nie jest już tak, że pewne konkurencje są „zarezerwowane" dla pewnych kontynentów, jak choćby biegi średnie i maratony dla Afryki. To się pozmieniało i coraz trudniej zdobywać medale.

W pchnięciu Michał Haratyk ustanowił rekord Polski wynikiem 22,32 m, medal wydaje się pewny...

Michał jest w wybitnej formie, ale poziom jest najwyższy w historii, jeszcze tak nie było, by w jednym roku siedmiu zawodników pchnęło 22 metry. Michał może pchnąć bardzo daleko, ale rywale też. Michał i Konrad Bukowiecki muszą zacząć wygrywać z Tomem Walshem i Ryanem Crouserem, żeby budować pozycję przed główną imprezą. Ale wiem, że jest to bardzo trudne. Ja tak do tego podchodziłem, że lubiłem się z całą czołówką zetrzeć wcześniej. Potem miałem łatwiej na głównej imprezie.

W Londynie, po drugim olimpijskim złocie, krzyczał pan: „Znowu ich przechytrzyłem"?

Stare dzieje. Chodzi o to, żeby moc pokazać na głównej imprezie. Mam nadzieję, że Michałowi i Konradowi w Dausze się to uda.

Obaj są w świetnej dyspozycji już od czerwca. Nie za wcześnie? Mistrzostwa świata zaczynają się pod koniec września.

Michał prezentuje równą formę, a Konrad ma zrywy i jeszcze musi ustabilizować poziom. Michał cały czas mocno trenuje, nie ma przerw, ja nigdy nie byłem w tak wybitnej dyspozycji. Ma wypracowaną technikę. Oby tylko do Dauhy obaj pojechali zdrowi.

Co zrobić, żeby Walsha i Crousera przechytrzyć?

Trzeba pchnąć o centymetr dalej od nich.

W Dausze zapewne będzie panowała wysoka temperatura. Ręce mogą się pocić, więc kula albo dysk mogą się ślizgać i może decydować przypadek?

Czekają też inne niebezpieczeństwa. Najgorsze będzie wystawienie się na słońce i przegrzanie. Staramy się na to przygotować, mamy chłodzące kamizelki, uczulamy zawodników, żeby chowali się przed słońcem. Przypominamy, żeby zachowywali się mądrze. W Dausze na stadionie trzeba będzie pojawić się wcześniej, rozłożyć torbę w cieniu, schować się, chłodzić. Mieć też ze sobą parasol. To drobnostki, ale mogą zabrać medal.

W rzucie oszczepem są Marcin Krukowski i Cyprian Mrzygłód.

Marcin osiągnął już w tym sezonie 85 m. Liczymy na to, że obaj znajdą się w finale. Chociaż nie będzie Anity Włodarczyk, która przeszła operację kolana, to rzut młotem kobiet też może dać nam medal. Piotr Małachowski również wraca do wysokiej formy i ma niesamowite doświadczenie, jest obecnie najbardziej utytułowanym zawodnikiem na świecie. Warto pamiętać, że swój najlepszy wynik w tym sezonie osiągnął w mocno obsadzonym konkursie i był tam trzeci. To pokazuje, że może walczyć o medal.

Od pewnego czasu on i Robert Urbanek współpracują z Gerdem Kanterem.

Pracują z nim od początku sezonu i sobie to chwalą. Widać to po wynikach. Piotr zyskał nową radość z rzucania. Mam nadzieję, że to się przełoży na wynik w Dausze oraz w Tokio.

Na zawodach w Jokohamie kwalifikację na MŚ wywalczyły kobiety na 4x400 m oraz sztafeta mieszana na tym dystansie. Pozostali odpadli. Trzeba bić na alarm?

Sztafeta mieszana i kobieca to nasze szanse medalowe. Reszta naszych drużyn jeszcze walczy, ale szanse są małe. Mężczyźni na 4x400 m są na 17. miejscu w rankingu światowym, a kwalifikuje się w ten sposób 16 drużyn. Szansa awansu jest, ale musieliby pobiec bardzo szybko. W ostatnich latach dopadały naszych zawodników kontuzje, co przekładało się na gorszą formę. Na tym dystansie zmianami oraz taktyką niewiele można nadrobić, trzeba biegać bardzo szybko.

Są za to dwie szybko biegające dziewczyny: Ewa Swoboda i płotkarka Karolina Kołeczek. Co mogą osiągnąć w Katarze?

W przypadku Ewy Swobody o finał będzie bardzo trudno, musiałaby cały czas biegać w granicach rekordów życiowych. Karolina ma trzeci wynik w Europie, to jej najlepszy sezon w życiu. Jeśli wejdzie do finału, to byłby bardzo wielki sukces.

O Marcina Lewandowskiego i Adama Kszczota można być spokojnym?

Adam broni na 800 m wicemistrzostwa świata, ale w tym sezonie wyniki na tym dystansie są naprawdę świetne. Marcin wygrał mityng Diamentowej Ligi na milę. Jest wolniejszy od rywali, ale doświadczeniem i hartem ducha nadrabia te braki. Umie znaleźć szczeliny na bieżni. Ważne jest, jaki bieg się trafi, jak to się taktycznie rozegra. Na tym dystansie można użyć trochę taktyki.

No i na deser jest oczywiście tyczka i Piotr Lisek. Ciężko sobie wyobrazić, żeby wynik w granicach sześciu metrów nie dał medalu.

Oczywiście, ale najpierw trzeba tyle skoczyć, a poza tym jest jeszcze trzech albo nawet czterech zawodników, którzy tę granicę mogą osiągnąć i nie będzie to zaskakujące.

Jak planujecie przeprowadzić aklimatyzację przed MŚ?

Prawie cała kadra będzie na obozie w Belek – tam przyzwyczają się do wysokich temperatur i potem polecą do Kataru. Do Turcji ruszamy 16 września.

Drużynowe Mistrzostwa Europy: Polska najlepsza

Lekkoatletyczna reprezentacja Polski po raz pierwszy zwyciężyła w Superlidze, czyli Drużynowych Mistrzostwach Europy. Rok temu w Lille było srebro, za Niemcami, na stadionie Zawiszy Bydgoszcz Polska wyprzedziła reprezentację Niemiec – hierarchia europejskiej lekkoatletyki jest wciąż stabilna. W trzydniowych zawodach startowało 12 ekip. Każde zwycięstwo w jednej z 40 konkurencji (20 kobiecych i męskich) oznaczało 12 punktów do klasyfikacji ogólnej (kolejne miejsca odpowiednio od 11 do 1). Polskich sukcesów na stadionie Zawiszy było w tej rywalizacji wiele, gwiazdy okazały się niezawodne, zwyciężali: Justyna Święty-Ersetic (400 m) i kobieca sztafeta 4x400 m, kulomiot Michał Haratyk (21,83 m – rekord Superligi), kapitan drużyny Marcin Lewandowski (1500 m), Adam Kszczot (800 m), także Sofia Ennaoui (1500 m), Patryk Dobek (400 m ppł.), Wojciech Nowicki (rzut młotem), Piotr Lisek (skok o tyczce) i Piotr Małachowski (rzut dyskiem). Główna impreza obecnego wydłużonego sezonu – lekkoatletyczne MŚ w Dausze – rozpoczyna się 28 września. —k.r.

Patrząc na wyniki polskich lekkoatletów w tym sezonie, można powiedzieć na niespełna dwa miesiące przed MŚ, że jesteśmy potęgą?

Jesteśmy poważną siłą, ale niestety na świecie nie jest już tak różowo jak w Europie. Na Starym Kontynencie przeważamy, gdy do rywalizacji dołączają inne silne reprezentacje, to wciąż się liczymy, ale do potęgi nam daleko. Nie jest już tak, że pewne konkurencje są „zarezerwowane" dla pewnych kontynentów, jak choćby biegi średnie i maratony dla Afryki. To się pozmieniało i coraz trudniej zdobywać medale.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Lekkoatletyka
Mykolas Alekna pisze historię. Pobił rekord świata z epoki wielkiego koksu
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Lekkoatletyka
IO Paryż 2024. Nike z zarzutami o seksizm po prezentacji stroju dla lekkoatletek
Lekkoatletyka
Memoriał Janusza Kusocińskiego otworzy w Polsce sezon olimpijski
Lekkoatletyka
Grozili mu pistoletem i atakowali z maczetami. Russ Cook przebiegł całą Afrykę
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Lekkoatletyka
Maria Żodzik dostała polski paszport. Nowa nadzieja na igrzyska