Mieli być kibice wyciągnięci zza parawanów, nadbałtycka bryza i tradycyjny grill, bo zawody co roku odbywają się w Cetniewie. Skończyło się na stadionie lekkoatletycznym w sercu Puszczy Pilickiej, gdzie zawody mogli oglądać tylko trenerzy, sędziowie oraz rezydenci Centralnego Ośrodka Sportu (COS) w Spale.
Imprezę przeniesiono błyskawicznie, decyzja o zmianie lokalizacji zapadła w poniedziałek. Start w Cetniewie był niemożliwy, bo na koronawirusa zachorowały trzy biegaczki, które trenowały w tamtejszym ośrodku.
Ewakuacja nie wpłynęła na poziom zawodów, które zgromadziły czołówkę polskich miotaczy. Zabrakło tylko rekordzistki świata w rzucie młotem Anity Włodarczyk, która wraca do zdrowia po operacji stawu kolanowego, ale do Spały nie przyjechałaby nawet w pełni zdrowia i formy, bo jest skłócona z organizatorami zawodów.
Dar z nieba
Ozdobą Festiwalu Rzutów był występ Malwiny Kopron. Puławianka wypuszczała młot z taką siłą, że osiągnęła trzeci w tym roku wynik na świecie (74.18 m). – Tydzień temu w Kielcach tak dopadł mnie stres po wielu miesiącach bez startów, że trzęsły mi się ręce, a teraz się odblokowałam. To był naprawdę dobry dzień, jestem bardzo szczęśliwa – nie kryje młociarka w rozmowie z „Rz".
Brązowa medalistka mistrzostw świata z Londynu (2017) w trakcie przerwy spowodowanej pandemią schudła 12 kilogramów, nad czym załamywał ręce jej trener-dziadek Witold, i obroniła pracę licencjacką dotyczącą mediacji w sprawach karnych.