Korespondencja z Londynu
Przymiarki do polskiego medalu w pchnięciu kulą były nieśmiałe, ale były. Rzeczywistość nie okazała się tak różowa – tabele światowe nie kłamią. Tylko trzecie miejsce Chorwata Stipe Zunica można uznać za niespodziankę.
Polacy najpierw walczyli o pozostanie w wąskim, ośmioosobowym finale, co obu udało się w trzeciej serii (Haratyk – 21,00, Bukowiecki – 20,89). Mistrz Polski poprawił się na 21,41 w piątym pchnięciu, Czech Tomas Stanek miał wcześniej tyle samo, do Zunica obu zabrakło naprawdę niewiele. Bukowiecki trzy kolejne próby spalił.
Kosmiczne wyniki nie padły, tylko Walsh przebił linię 22 metrów (dokładnie 22,03 w ostatniej próbie), prowadził wcześnie, poprawiał się często, rywale nie wytrzymali tego tempa. Wicemistrz Joe Kovacs może czuć się odrobinę skrzywdzony – w ostatniej próbie pchnął około 22 metrów, ale wedle sędziego nastąpił stopą na krawędź koła. Nie bardzo chciał się zgodzić, lecz sędzia był nieugięty. Wydawało się, że bardziej skrzywdzono Stanka – powtórki najlepszej próby Czecha podpowiadały, że zmierzono mu odległość od niewłaściwego dołka po kuli, ten właściwy ślad miał być sporo dalej. Analiza wykazała, że pomyłki nie było, oficjalne wyniki zatwierdzono jednak ze sporym opóźnieniem.
Przed rozpoczęciem niedzielnej sesji wieczornej, jak zawsze odbyła się sesja wręczania medali, które należały się sportowcom z racji dyskwalifikacji dopingowych oszustów i oszustek w minionych latach. Po wykluczeniu w ten sposób Rosjanki Tatiany Czernowej, wielobojową mistrzynią świata z Daegu 2011 została Brytyjka Jessica Ennis-Hill, obecnie sportowa emerytka, rodakom bardzo się podobało to dodatkowe zwycięstwo. Srebro poszło w ręce Niemki Jennifer Oeser, a brąz – można było to przegapić – otrzymała Polka, Karolina Tymińska.