World Relays to sukces, bo zawody odbyły się w dobie pandemii, czy porażka, gdyż połowa uczestników zrezygnowała z podróży do Polski?
To bardzo duży sukces. Czujemy się zobowiązani, aby organizować wszystkie zaplanowane imprezy, sam kiedyś byłem sportowcem i wiem, że zawodnicy nie mogą jedynie trenować. Rozumiem, że z powodu ograniczeń związanych z podróżowaniem niektórzy zrezygnowali z udziału w World Relays. Jestem jednocześnie bardzo wdzięczny tym, którzy do Polski dotarli. Rozmawiałem z zawodnikami i wiem, że byli podekscytowani tym startem. Komitet organizacyjny spisał się doskonale, World Relays to dowód, że umiecie to robić. Kilka miesięcy temu w Gdyni odbyły się przecież mistrzostwa świata w półmaratonie.
Sztafeta mieszana, która debiutowała kilka lat temu podczas World Relays, dziś jest w programie olimpijskim. Sztafeta płotkarska to kolejna konkurencja, która może trafić na igrzyska?
To ważne, że kreujemy nowe konkurencje. Członkowie naszych komisji oraz sami zawodnicy mają różne pomysły. Nie możemy oczywiście tworzyć konkurencji i od razu umieszczać ich w programie mistrzostw świata czy igrzysk olimpijskich. Takie zawody jak World Relays są idealnym polem do eksperymentów. Teraz – wspólnie z telewizją, trenerami oraz samymi zawodnikami – ocenimy to, co zobaczyliśmy w Chorzowie, a więc także sztafetę płotkarską.
Athletics Integrity Unit (AIU) w ciągu ostatniego roku zawiesiła kilku czołowych lekkoatletów za unikanie kontroli antydopingowych.