Mistrzostwa świata sztafet w Chorzowie. Wybuchowa mieszanka

Koronawirus osłabił obsadę mistrzostw świata sztafet w Chorzowie. Odbiera to zawodom atrakcyjność, ale zwiększa szanse Polaków na olimpijskie kwalifikacje.

Aktualizacja: 28.04.2021 22:09 Publikacja: 28.04.2021 21:00

Sztafety to często emocje od startu do mety, jakich nie ma w innych konkurencjach

Sztafety to często emocje od startu do mety, jakich nie ma w innych konkurencjach

Foto: Reporter, Łukasz Szeląg

Takich zawodów, jakie odbędą się 1–2 maja na Stadionie Śląskim, jeszcze w Polsce nie było. World Relays – nazywane nieoficjalnymi mistrzostwami świata sztafet, choć bliżej im rangą do mityngów Diamentowej Ligi – odbyły się już czterokrotnie. Trzy pierwsze edycje gościło Nassau (Bahamy), a ostatnią Jokohama (Japonia).

Uczestnicy mają szansę nieźle zarobić, bo premie dla zwycięskich sztafet to od 12 do 40 tys. dolarów, a kibice dostają zawody eksperyment. World Relays pokazują, jak królowa sportu może wyglądać w przyszłości.

Ogień i woda

Program obejmuje dziewięć konkurencji: tradycyjne męskie i kobiece sztafety 4x100 m, 4x200 m i 4x400 m, debiutujący w tym roku na igrzyskach olimpijskich w Tokio mikst (4x400 m, dwie kobiety i dwóch mężczyzn), a także podwójny bieg na 400 m i sztafetę płotkarską.

Dwie ostatnie konkurencje to rywalizacja drużyn mieszanych. Pierwsza polega na tym, że kobieta i mężczyzna dwukrotnie, na zmianę, pokonują jedno okrążenie. Polskę podczas World Relays reprezentować będą w niej specjaliści od biegów średnich, Joanna Jóźwik i Patryk Dobek.

– To będzie połączenie ognia i wody oraz rutyny i doświadczenia z nutką szaleństwa. Kibice nie będą zawiedzeni. Stworzymy z Patrykiem wybuchową mieszankę. Liczę, że na medal – zapewnia Jóźwik, która kilka tygodni temu w Toruniu została halową wicemistrzynią Europy.

Sztafeta płotkarska to konkurencja, w której minięcie mety przez jednego biegacza jest sygnałem dla kolejnego, który rusza w przeciwnym kierunku, z sąsiedniego toru. Wystartują w niej trzy zespoły, czyli o jeden więcej niż dwa lata temu w Jokohamie.

Udział w zawodach weźmie 656 biegaczy z 33 krajów. Na liście startowej są gwiazdy – mistrz olimpijski w biegu na 400 metrów Wayde van Niekerk (RPA) czy Holenderki Dafne Schippers, Femke Bol i Nadine Visser, ale strach przed koronawirusem okroił grono uczestników. Większości sztafet spoza Europy, które mają już kwalifikację olimpijską, zabraknie.

Z przylotu do Polski zrezygnowali m.in. Amerykanie, Jamajczycy, Chińczycy, Australijczycy i Kanadyjczycy. Brytyjczycy przysłali tylko sztafetę 4x400 m oraz mikst. W Chorzowie wystartują tylko dwie z 12 sztafet, które stały na podium igrzysk w Rio i trzy z 13, jakie zdobywały medale podczas ostatnich mistrzostw świata w Dausze.

Nieobecność wielu rywali to dobre wieści dla Polaków. Światowa federacja World Athletics w tym roku wzmocniła rangę zawodów, które są także kwalifikacją do igrzysk. Prawo wyjazdu do Tokio wywalczą finaliści wszystkich olimpijskich konkurencji.

World Relays to zawody drugiej szansy, wcześniej kwalifikację można było zdobyć w mistrzostwach świata. Zrobiły to Polki ze sztafety 4x400 m oraz mikst 4x400 m.

Teraz o awans powalczą trzy pozostałe drużyny (4x400 m mężczyzn i 4x100 m mężczyzn i kobiet). – Liczymy, że dzięki dobremu przygotowaniu podczas zgrupowania na Teneryfie oraz absencji kilku rywali kwalifikację olimpijską wywalczą wszystkie – mówi „Rz" dyrektor sportowy Polskiego Związku Lekkiej Atletyki (PZLA) Krzysztof Kęcki.

Petardy na Tokio

World Relays będą testem charakteru zwłaszcza męskiej sztafety 4x400 m, która z powodu koronawirusa nie mogła wystartować podczas halowych mistrzostw Europy w Toruniu. – Po tych wydarzeniach na pewno wrócimy mocniejsi i się nie poddamy. Walka o igrzyska na własnym obiekcie dodaje motywacji – zapewnia Jakub Krzewina, halowy mistrz świata w sztafecie 4x400 z roku 2018.

Panie ze sztafety prowadzonej przez Aleksandra Matusińskiego mogą wziąć rewanż na Holenderkach i Brytyjkach, z którymi przegrały w Toruniu. Skład nie będzie najsilniejszy, gdyż do zdrowia wciąż wracają Justyna Święty-Ersetic i Anna Kiełbasińska, a uraz ścięgna odnowił się Idze Baumgart-Witan.

Brąz halowych mistrzostw Europy świętowały Małgorzata Hołub-Kowalik, Natalia Kaczmarek, Kornelia Lesiewicz i Aleksandra Gaworska, a średnia wieku naszej sztafety spadła poniżej 24 lat. – Byłam „starowinką" i musiałam młodsze koleżanki uspokoić. Wiedziałam, że stać nas na medal – zapewniała Małgorzata Hołub-Kowalik w rozmowie z „Rz".

Moglibyśmy napisać, że teraz dublerki dostaną kolejną szansę, ale w sztafecie Matusińskiego nie ma podziału na wyjściowy skład i rezerwowe, o czym podczas mistrzostw świata w Londynie (2017) mogła przekonać się Gaworska, która pobiegła w finale po brąz.

Start na Stadionie Śląskim będzie jednym z etapów walki o miejsce w olimpijskiej kobiecej sztafecie 4x400 m. W ciągu ostatnich lat na podium wielkich imprez stawało ze sztafetą aż dziesięć zawodniczek. World Relays to tylko przedbieg, Hołub-Kowalik zapewnia jednak, że już na igrzyska panie szykują kilka petard.

Transmisje w TVP Sport

Takich zawodów, jakie odbędą się 1–2 maja na Stadionie Śląskim, jeszcze w Polsce nie było. World Relays – nazywane nieoficjalnymi mistrzostwami świata sztafet, choć bliżej im rangą do mityngów Diamentowej Ligi – odbyły się już czterokrotnie. Trzy pierwsze edycje gościło Nassau (Bahamy), a ostatnią Jokohama (Japonia).

Uczestnicy mają szansę nieźle zarobić, bo premie dla zwycięskich sztafet to od 12 do 40 tys. dolarów, a kibice dostają zawody eksperyment. World Relays pokazują, jak królowa sportu może wyglądać w przyszłości.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Lekkoatletyka
Maria Żodzik dostała polski paszport. Nowa nadzieja na igrzyska
LEKKOATLETYKA
Ewa Swoboda wreszcie dojrzała i zdradziła tajemnicę sukcesu
Lekkoatletyka
Dzień Kobiet przyszedł wcześniej. Co wiemy po MŚ w Glasgow?
Lekkoatletyka
Pia Skrzyszowska medalistką halowych mistrzostw świata! Brąz podlany łzami
Lekkoatletyka
Ewa Swoboda halową wicemistrzynią świata. Kim jest dziewczyna z tatuażami