Drużyna prowadzona przez Aleksandra Matusińskiego nie zna życia poza podium. Ostatni raz polskie biegaczki wróciły bez medalu z igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro, kolejne lata były pasmem sukcesów. Sztafeta zdobyła siedem krążków, a perłą w koronie osiągnięć okazało się wicemistrzostwo świata z Dauhy naznaczone rekordem Polski.
Tamten wynik i brązowy medal mistrzostw Europy w Toruniu dzieli półtora roku, a łączy tylko jedna zawodniczka – Małgorzata Hołub-Kowalik. Srebro z Kataru przywiozły weteranki: Justyna Święty-Ersetic, Iga Baumgart-Witan, Patrycja Wyciszkiewicz-Zawadzka oraz biegająca w eliminacjach Anna Kiełbasińska. Teraz zastąpiły je Natalia Kaczmarek, Kornelia Lesiewicz i Aleksandra Gaworska.
Menedżer Matusiński
Gwiazdy nie oddały pałeczki, ze startu wykruszyły się przez problemy zdrowotne. Średnia wieku sztafety spadła poniżej 24 lat, a i tak występ w Toruniu przyniósł miejsce na podium. To dowód na głębię składu. Siedem medali w cztery lata wypracowało dziesięć zawodniczek.
17-letnia Lesiewicz, czyli najmłodsza twarz zespołu, podobno podczas indywidualnego startu Święty-Ersetic dopytywała, kiedy powinna zacząć krzyczeć i dopingować. – Spokojnie, my ją już wszystkiego nauczymy – zapewniają koleżanki.
Startem w Toruniu kibicom przypomniała się Gaworska. Brązowa medalistka MŚ z Londynu (2017) miała poważne problemy ze zdrowiem, a kiedy na początku roku wygasł jej kontrakt z Orlenem, myślała nawet o zakończeniu kariery.