Z polskiego punktu widzenia pchnięcie kulą miało być najciekawsze i było. Szanse na finał miała silna polska trójka, szkoda, że zabrakło w finałowej ósemce obrońcy tytułu Konrada Bukowieckiego (11. w eliminacjach – 20,18) oraz Jakuba Szyszkowskiego (10. – 20,28). Jednemu zabrakło 13 cm, drugiemu 3.
Mistrz Europy z Berlina Michał Haratyk start eliminacyjny miał na szczęście niezły – 20,98 m, rekord sezonu. Wyczyn w finale był zaś o wiele większy i bardziej efektowny: pierwsze pchnięcie i od razu 21,65. To rekord życiowy pana Michała w hali i najlepszy wynik w Europie w tym sezonie.
Rywale widzieli i mocno zareagowali w drugiej serii: Niemiec David Storl – 21,54, Czech Tomas Stanek – 21,25, ale na lidera to było za mało. Postałe pchnięcia nic już nie zmieniły, mistrz pchnął jeszcze dwa razy poza granicę 21 m, po słabszym początku zimy wróciła stabilna forma, można z optymizmem myśleć o sezonie letnim.
Pozostałe finały wygrały Brytyjki Katarina Johnson-Thomson w pięcioboju oraz Laura Muir na 3000 m. Pięciobojowe emocje skończyły się w zasadzie wtedy, gdy mistrzyni po trzech konkurencjach (60 m ppł., skok wzwyż, pchnięcie kulą) zbliżyła się do rekordu świata, ale w skoku w dal straciła trochę za dużo, by rekord skutecznie zaatakować, choć na 800 m pobiegła świetnie i poprawiła rekord życiowy. Muir, po zwycięstwie na 3000 m, ma zamiar wygrać także bieg na 1500 m w niedzielę.
Pierwszy dzień mistrzostw przyniósł reprezentacji Polski mieszankę emocji. W sesji porannej na bieżni pojawił się Marcin Lewandowski. Zdecydował się na start na 1500 m, czyli obronę tytułu sprzed dwóch lat. Początek był dobry – Polak wygrał jeden z trzech biegów eliminacyjnych (wystarczyło 3.47,49), pobiegnie w niedzielnym finale. Wieczorem nie miała problemów z awansem do finału na tym samym dystansie Sofia Ennaoui.