Co czuje rekordzista świata?
To wszystko jest szalone i nie do końca do mnie dociera. Mam wrażenie, że to są jakieś halucynacje, wielkie oszustwo. Nadszedł moment, o którym marzyłem od dziecka, od trzeciego roku życia. Wszystko, co robiłem, prowadziło właśnie do tej chwili. Podczas konkursu byłem bardzo skoncentrowany, już w pierwszej próbie ataku na 6,17 m rekord był blisko. Powiedziałem sobie: „W porządku, mam jeszcze dwa skoki. W jednym z nich mi się uda. Nie wyjdę z tej hali z pustymi rękami".
Po skoku błyskawicznie ruszył pan w kierunku trybun...
Musiałem znaleźć mamę. Wyściskałem ją, łzy napłynęły mi do oczu. Wszystko wyglądało tak, jak sobie wymarzyłem. Szkoda, że w Toruniu nie było z nami taty, który jest obecnie w USA. Dobrze, że była ona. Chwilę później usłyszałem muzykę, zacząłem tańczyć. To działo się naprawdę szybko.
Po konkursie w Düsseldorfie czuł pan, że rekord jest na wyciągnięcie ręki?