Farah był jednym z członków grupy Nike Oregon Project prowadzonej przez Salazara – Amerykanina kubańskiego pochodzenia, ukaranego pod koniec września czteroletnim zawieszeniem za podawanie zakazanych substancji swoim zawodnikom.
Światowa Agencja Antydopingowa (WADA) zamierza poddać ponownej analizie próbki moczu i krwi wszystkich sportowców trenujących z Salazarem. Farah trafił pod jego skrzydła w 2010 i pozostawał w tej grupie aż do 2017 roku, czyli do momentu, kiedy pojawiły się podejrzenia co do uczciwości trenera.
– Jak już wielokrotnie mówiłem, cieszę się, że każdy organ antydopingowy może w dowolnej chwili przebadać którąkolwiek z moich próbek – przekonuje Farah, który nigdy nie wpadł na dopingu ani nie unikał kontroli.
Za kilka miesięcy może bronić w Tokio olimpijskiego tytułu na 10 km (jest też mistrzem na 5 km), a obecnie przygotowuje się w Kenii do marcowego biegu Big Half na ulicach Londynu.
Mistrz biegów zaznacza, że jego rozstanie z Salazarem nie było spowodowane tym, że trener zamieszany jest w dopingowy proceder. Wcześniej podkreślił, że byłby jedną z pierwszych osób, które otrzymałyby informację, że Salazarowi grozi dyskwalifikacja.