Polak był wściekły, po ostatniej nieudanej próbie rzucił tyczkę na ziemię. Wojciechowski zaliczył tylko jedną wysokość i zajął ostatnie miejsce. Nasz tyczkarz mówił, że jest dobrze przygotowany, ale nie może poskładać skoku w całość. Ostatni udany konkurs przeżył dwa lata temu, kiedy w Glasgow został mistrzem Europy. Kilka miesięcy później zmarł jego trener Wiesław Czapiewski.
Poranna sesja była wymagająca także dla innych polskich tyczkarzy. Piotr Lisek dwa razy strącał poprzeczkę, po udanej próbie na 5.60 m demonstracyjnie otarł pot z czoła. 28-latek awansował jednak do niedzielnego finału. Tak samo, jak mistrz Europy z Amsterdamu (2016) Robert Sobera. Eliminacji nie przebrnął między innymi wysoko skaczący tej zimy Niemiec Torben Blech.
Marcin Lewandowski i Michał Rozmys, po dwóch trudnych startach w dwa dni, zrezygnowali z rywalizacji w biegu na 3000 metrów. Prawdopodobnie podjęli dobrą decyzję, bo awans do finału wymagałby pobicia rekordu Polski o blisko trzy sekundy. Faworytem niedzielnej walki o złoto będzie Norweg Jakob Ingebrigtsen, który w eliminacjach pobiegł spokojnie i miał dziewiąty czas poranka.
- To była bardzo długa noc. Zostałem na hali do późna, spałem może 6-7 godzin. Marcin to świetny rywal i wielki biegacz. Dziś zrezygnował, bo był zmęczony, ale przed nami jeszcze w pojedynków. Obaj się szanujemy, rozmawialiśmy już o tej sytuacji. Zgodziliśmy się, że takie rzeczy się zdarzają i każdy z nas musi być gotowy na takie przepychanki - wyjaśnia Norweg w rozmowie z „Rz”.
Pia Skrzyszowska w eliminacjach biegu na 60 metrów przez płotki pobiła rekord życiowy (7.96), a Karolina Kołeczek do najlepszego wyniku w karierze się zbliżyła (7.98). Szybsza od Polek była tylko obrończyni tytułu, Holenderka Nadine Visser (7.92). Do półfinału awansowali także panowie: Damian Czykier (7.57), Krzysztof Kiljan (7.73) i Artur Noga (7.84). Ten pierwszy z trzecim czasem dnia.