Korespondencja z Chorzowa
Śląsk to region czerwona wyspa na krajowej mapie zakażeń koronawirusem. Pierwsze duże zawody sezonu odbyły się właśnie tam, bo chorzowski stadion jest dziś nieoficjalną stolicą polskiej lekkiej atletyki, a władzom okręgowego związku bardzo zależało na organizacji zawodów.
Twarzą imprezy została Justyna Święty-Ersetic, która pochodzi z Raciborza i wzięła niedawno udział w kampanii: „Stop hejtowi! Nie oczerniaj górnika”.
Uśmiechnięty kat
Dwukrotna mistrzyni Europy ciężkiej pracy się nie boi, więc podczas zawodów przyjęła rolę stachanowca. Pierwszy raz w życiu pobiegła na 100 metrów, wygrała rywalizację na nietypowym, trzykrotnie dłuższym dystansie z najlepszym w tym roku czasem na świecie (37.05) i przez 400 metrów prowadziła jako „zając” bieg Joanny Jóźwik. Na taki wysiłek skazał ją „uśmiechnięty kat”, czyli trener Aleksander Matusiński.
– Cieszę się, jak dziecko, bo wreszcie coś się dzieje i zaczynamy wracać do normalności – mówi Święty-Ersetic. – Było oczywiście trochę dziwnie, bo na trybunach brakowało kibiców, ale możliwość sprawdzenia się to coś wspaniałego.