Sprawa Caster Semenyi: Kobieta do poprawki

Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu zadecydował: Caster Semenya, aby startować na bieżni, będzie musiała farmakologicznie obniżyć poziom testosteronu.

Aktualizacja: 01.05.2019 22:09 Publikacja: 01.05.2019 18:08

Caster Semenya to dwukrotna mistrzyni olimpijska i trzykrotna mistrzyni świata w biegu na 800 m

Caster Semenya to dwukrotna mistrzyni olimpijska i trzykrotna mistrzyni świata w biegu na 800 m

Foto: AFP

Uzasadnienie decyzji obradującego w Lozannie trzyosobowego panelu sędziowskiego zaczyna się od stwierdzenia, że przepisy Międzynarodowego Stowarzyszenia Federacji Lekkoatletycznych (IAAF) wobec osób z zaburzeniami rozwoju płci (z hiperandrogenizmem albo z tzw. syndromem DSD – Disorders of Sexual Development) są w pewien sposób dyskryminujące, ale „na podstawie dowodów przedstawionych przez strony, taka dyskryminacja jest niezbędnym, rozsądnym i proporcjonalnym środkiem do osiągnięcia celu IAAF, jakim jest zachowanie uczciwości rywalizacji w niektórych konkurencjach lekkoatletycznych kobiet”.

Trybunał ds. Sportu (CAS) odrzucił zatem apelację, jaką w imieniu Caster Semenyi złożył związek lekkoatletyczny RPA. Decyzja zapadła po miesiącach narad, konsultacji, przekładaniu terminów i dodatkowych przesłuchaniach stron. Choć wyrok jest jednoznaczny, to w 165-stronicowym orzeczeniu sędziowie wyrazili pewne wątpliwości w kwestii przyszłego praktycznego zastosowania reguł IAAF wobec osób takich jak Semenya, zostawiając tę kwestię wciąż otwartą.

Głośna walka dwukrotnej mistrzyni olimpijskiej i trzykrotnej mistrzyni świata na 800 m z nakładanymi przez IAAF medycznymi ograniczeniami jej startów trwa już prawie od dekady. Caster Semenya poszła kolejny raz do sądu, gdyż wiosną 2018 roku działacze IAAF wydali kolejny, znowelizowany zestaw przepisów dotyczących kobiet z DSD, nakazujących im przyjmowanie leków obniżających poziom testosteronu we krwi. Biegaczka, która w 2009 roku po raz pierwszy przeszła (pomyślnie) proces weryfikacji płci, stwierdziła, że nowe przepisy są dyskryminujące, niesprawiedliwe, a ich stosowanie może zagrażać zdrowiu sportowców.

Podczas ostatnich przesłuchań w Lozannie eksperci IAAF twierdzili jednak, że polityka federacji dotyczy wyłącznie zapewnienia równej rywalizacji dla wszystkich kobiet, tak aby sukces przychodził tylko dzięki talentowi i ciężkiej pracy.

Głównym argumentem był fakt, że ponad 99 procent kobiet ma poziom testosteronu w granicach od 0,12 do 1,79 nanomola na litr krwi, podczas gdy osoby hiperandrogeniczne mają wskaźnik testosteronu w przedziale 7,7–29,4 nmol/na litr. Wysoki poziom testosteronu, wedle wielu ocen naukowych, zapewnia znaczne sportowe korzyści, daje większą moc i siłę. W biegach średnich tę przewagę wyliczono na 3 procent wobec pań mających standardowe poziomy hormonów.

Działacze lekkoatletyczni postulowali zatem, by kobiety z hiperandrogenizmem co najmniej przez pół roku przed startem na stałe obniżyły poziom męskiego hormonu płciowego poniżej 5 nanomoli na litr. Ten poziom dotyczył biegaczek na dystansach od 400 m do 1 mili.

Szef departamentu zdrowia i nauki IAAF dr Stéphane Bermon zapewniał, że skoro testosteron jest najważniejszym czynnikiem różnicującym płeć i spór dotyczy prawa startu kobiet mających tyle tego hormonu co mężczyźni, często powyżej 25 nanomoli na litr, to uczciwe jest zmniejszenie tego wskaźnika. Przepisy miały wejść w życie w listopadzie 2018 roku, ale apelacja Semenyi wstrzymała ich wdrożenie.

Ekspert w grupie wsparcia Caster Semenyi prof. Ross Tucker podawał jednak w wątpliwość znaczną część badań naukowców, na których opinie powoływało się IAAF, twierdził, że w stosownym raporcie z 2017 r. jest 17–32 proc. błędych danych. Fakt, że ograniczenia wprowadzono tylko wobec biegaczek na kilku wybranych dystansach, a nie w rzutach, gdzie wpływ testosteronu jest znacznie większy (do 12 proc. poprawy wyników), też miał świadczyć przeciw IAAF.

Tucker wyliczył, że spełnienie wymagań federacji oznaczałoby pogorszenie wyników Semenyi w biegach na 800 m od 5 do 7 sekund, co z mistrzyni olimpijskiej zmieniłoby ją w przeciętną biegaczkę, choć jednocześnie twierdził, iż z przyczyn biologicznych nadmiar testosteronu nie jest przez organizm zawodniczki w pełni wykorzystywany.

Sędziowie CAS uznali argumenty IAAF, lecz wyrok z 1 maja nie kończy sprawy. Dylemat, czym jest dziś płeć w sporcie i jak traktować takie panie jak Caster Semenya czy inne biegaczki (Dutee Chand, Francine Niyonsaba, Margaret Wambui), pozostaje.

IAAF na razie ma otwartą drogę do natychmiastowego wprowadzenia zawieszonych przepisów, ale Semenya może złożyć odwołanie w ciągu 30 dni do szwajcarskiego Trybunału Federalnego lub próbować dochodzić swych racji w Europejskim Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu.

Uzasadnienie decyzji obradującego w Lozannie trzyosobowego panelu sędziowskiego zaczyna się od stwierdzenia, że przepisy Międzynarodowego Stowarzyszenia Federacji Lekkoatletycznych (IAAF) wobec osób z zaburzeniami rozwoju płci (z hiperandrogenizmem albo z tzw. syndromem DSD – Disorders of Sexual Development) są w pewien sposób dyskryminujące, ale „na podstawie dowodów przedstawionych przez strony, taka dyskryminacja jest niezbędnym, rozsądnym i proporcjonalnym środkiem do osiągnięcia celu IAAF, jakim jest zachowanie uczciwości rywalizacji w niektórych konkurencjach lekkoatletycznych kobiet”.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Lekkoatletyka
Mykolas Alekna pisze historię. Pobił rekord świata z epoki wielkiego koksu
Lekkoatletyka
IO Paryż 2024. Nike z zarzutami o seksizm po prezentacji stroju dla lekkoatletek
Lekkoatletyka
Memoriał Janusza Kusocińskiego otworzy w Polsce sezon olimpijski
Lekkoatletyka
Grozili mu pistoletem i atakowali z maczetami. Russ Cook przebiegł całą Afrykę
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Lekkoatletyka
Maria Żodzik dostała polski paszport. Nowa nadzieja na igrzyska