Nieczynne dziewięć z 23 sal operacyjnych w stołecznym szpitalu przy Banacha, kilka z 24 w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym we Wrocławiu, odwoływane zabiegi w Gdańsku, Lublinie i mniejszych placówkach. Dyrektorzy szpitali alarmują, że wszędzie brakuje chirurgów, anestezjologów i personelu sal operacyjnych: instrumentariuszek i pielęgniarek anestezjologicznych.

– Specjaliści odchodzą do klinik, w których proponuje im się większe stawki, często do prywatnych. W moim szpitalu w Radomiu większość dyżurów na SOR obstawiają rezydenci, którzy ten czas powinni spędzać na bloku operacyjnym, a nie łatać dziury kadrowe – mówi dr Krzysztof Hałabuz z Porozumienia Rezydentów.

A konsultant krajowy prof. Grzegorz Wallner przyznaje, że chirurgów jest o 25 proc. mniej niż w 2006 r., średnia wieku to 56 lat, a młodzi medycy wybierają inne specjalizacje.

Czytaj także:

Dziś już się nie opłaca być chirurgiem