„Zmarła w wieku 54 lat. Za późno zdiagnozowany rak piersi". „Zmarł w wieku 32 lat. Nie doczekał operacji. Brak instrumentariuszek". „Zmarła w wyniku powikłań po porodzie. Jedyny anestezjolog na dyżurze w tym czasie prowadził reanimację". „Popełnił samobójstwo w wieku 17 lat. Nie było miejsca na oddziale psychiatrii dziecięcej" – to tylko kilka z 20 opisów, umieszczonych na workach na zwłoki, jakie pojawiły się w czwartek rano przed gmachem Ministerstwa Zdrowia na ul. Miodowej.
Czytaj także: Rak piersi - będą nowe leki na liście refundacyjnej
W workach leżeli lekarze – członkowie Porozumienia Rezydentów Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy (OZZL).
– Każde ze zwłok symbolizują śmierć pacjenta z powodu niedofinansowania, braków kadrowych bądź złej organizacji ochrony zdrowia. Takich bezsensownych śmierci jest co roku 30 tys. Są wynikiem 30 lat zaniedbań, braku jasnej wizji naprawy i jedynie 2 mld zł na świadczenia zdrowotne z 9 przeznaczanych na ochronę zdrowia – tłumaczy Jan Czarnecki, przewodniczący PR OZZL.
Dodaje, że przekaz trwającego godzinę flash moba miał szokować, by wstrząsnąć politykami i opinią publiczną. Niestety, do lekarzy nie wyszedł minister zdrowia ani żaden z wiceministrów. Mogli liczyć na rozmowę jedynie z dyrektorami departamentów.