Dzieci i dorosłych z mikrocją, czyli wrodzonym brakiem małżowiny usznej, jest w Polsce około 100. O tylu wiedzą rodzice zrzeszeni na grupie w mediach społecznościowych. Zwykle brak małżowiny to niejedyny problem chorych – jest częścią kilku wad wrodzonych. Nawet jednak gdy występuje pojedynczo, znacznie utrudnia życie. W takich przypadkach drugie ucho słyszy słabo lub na pograniczu normy, a brak dźwięku „stereo" powoduje, że chory ustawia się do źródła dźwięku „słyszącą" połową ciała, co powoduje skrzywienia i wady postawy. Chorzy mają też słabszą orientację przestrzenną i wymagają pomocy w codziennym funkcjonowaniu.
Czytaj także: Podwyżki wynagrodzeń nie powstrzymały exodusu lekarzy z Polski
– Do tego dochodzą względy psychologiczne. Dzieci wytykają synka palcami, bo jest inny. Gdyby zrekonstruowano mu małżowinę, miałby szansę lepiej odnaleźć się wśród rówieśników – mówi Beata Ambrozik, mama blisko trzyletniego Sebastiana, który urodził się z mikrocją, wodogłowiem oraz wadą serca.
Szansą dla Sebastiana byłaby operacja rekonstrukcji małżowiny usznej i wszczepienia implantu słuchowego przeprowadzana w specjalistycznej klinice w USA. Rekonstrukcje małżowiny przeprowadzane są również w Polsce, ale dopiero u osób od 10. roku życia i nie ograniczają się do jednego zabiegu. Pacjent jest operowany kilka razy, za każdym razem narażając się na ból i powikłania.
– Odtworzenie małżowiny usznej to najtrudniejsza rekonstrukcja z możliwych. Zajmują się nią tylko bardzo wyspecjalizowane ośrodki na świecie – przyznaje prof. Wojciech Golusiński z Wielkopolskiego Centrum Onkologii, laryngolog i chirurg głowy oraz szyi. Dodaje, że gdyby miał możliwość, chętnie nauczyłby się tego typu zabiegów od specjalistów ze świata.