Model finansowania badań genetycznych powstał pod koniec XX w. jako świadczenia odrębnie kontraktowane (SOK) i od tego czasu nie został uaktualniony.
– Za standardowe badanie kompleksowej diagnostyki genetycznej Fundusz płaci ok. 500 zł. Mieszczą się w nim badania podstawowe, np. zbadanie jednej mutacji w jednym genie, a gdy trzeba zbadać kilka mutacji, w grę wchodzi kilka genów albo kilka miejsc, w których powstało uszkodzenie, pieniędzy jest stanowczo za mało – mówi prof. Barbara Pieńkowska-Grela, kierownik Pracowni Genetyki Nowotworów w warszawskim Centrum Onkologii.
I tłumaczy, że szybkie i nowoczesne technologie, takie jak NGS, czyli sekwencjonowanie nowej generacji używane przy bardziej skomplikowanych oznaczeniach zmian genetycznych, kosztuje od 2 tys. zł w górę.
– Obowiązująca do dziś wycena z ubiegłego wieku oddalona jest od dzisiejszych kosztów o całą epokę technologiczną. Dlatego proponujemy podział badań genetycznych w chorobach nowotworowych na trzy koszyki świadczeń: podstawowy za 55 punktów rozliczeniowych, czyli około 500 zł, drugi za badanie złożone za 110 punktów, czyli około 1000 zł, i trzeci za badanie zaawansowane genetyczne za 210 punktów, czyli około 2000 zł – mówi prof. Pieńkowska-Grela.
Jesienią genetycy przygotowali projekt wyceny dziesięciu nowoczesnych procedur, których system wciąż nie widzi, czyli m.in. NGS czy a-CGH, i czekają na opinię Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji. Wspólnie z patomorfologami walczą też o stworzenie systemu jakości zakładów i laboratoriów.