Choć, zgodnie z porozumieniami z 2015 r., normy zatrudnienia pielęgniarek na oddziałach miały być przedstawione do końca 2017 r., samorząd i związki zawodowe nie narzekają na ponadtrzymiesięczny poślizg. Dziwią się jednak, że projekt nowelizacji rozporządzenia w sprawie świadczeń gwarantowanych z lecznictwa szpitalnego przewiduje takie same normy dla oddziałów dla dzieci i dorosłych – 0,7 pielęgniarki na łóżko dla oddziałów zabiegowych i 0,6 dla niezabiegowych.
– Wskaźnik dla oddziałów dziecięcych powinien wynosić co najmniej 0,8. Dzieci to pacjenci bardziej wymagający – mówi Krystyna Ptok, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych (OZZPiP). I wyjaśnia, że te 0,7 etatu przelicza się na cztery zmiany.
– Na 20-osobowy oddział chirurgii przypadać więc będzie 14 etatów, od czego należy odjąć administracyjny etat oddziałowej. Na zmianie będą więc trzy osoby, a każda z nich będzie miała pod opieką sześciu– siedmiu pacjentów. Tymczasem na Zachodzie pielęgniarki mają ich pod opieką najwyżej pięciu – tłumaczy Krystyna Ptok.
Przyznaje jednak, że 0,7 pielęgniarki to znacznie więcej, niż na polskich oddziałach pracuje dzisiaj. W 2015 r. ten współczynnik oceniano na 0,54 pielęgniarki, co znaczy, że każda miała pod opieką nawet 10–11 pacjentów. Taką sytuację umożliwia wzór zapisany w rozporządzeniu z 28 grudnia 2012 r. w sprawie ustalania minimalnych norm zatrudnienia pielęgniarek. Dzięki dowolności w podstawianiu niektórych zmiennych, takich jak czas spędzany przy pacjencie, dyrektorzy mogą ograniczać normy do minimum.
Związkowcy mają nadzieję, że współczynnik na oddziałach pediatrycznych zostanie skorygowany w górę. Ich zdaniem zapis, że wskaźnik powinien być taki sam zarówno na oddziałach dla dzieci, jak i dla dorosłych, jest pokłosiem porozumień z 2015 r. Miano wówczas uznać, że dodatkową opiekę nad dziećmi sprawują przebywający z nimi na oddziałach rodzice.