Ponad 3,5 tys. lekarzy wypowiedziało już klauzulę opt-out. Goszczący we wtorkowym programie #RZECZoPRAWIE mec. Adam Odojewski z kancelarii Dentons przypomniał, że klauzula ta ma w prawie europejskim charakter gwarancyjny, a mianowicie ma chronić pracownika przed wymuszaniem na nim, aby pracował wbrew swojej woli ponad normatywny czas pracy. - Klauzula ta zakłada, że nikomu nie można nakazać pracy więcej, niż średnio 48 godzin tygodniowo. Klauzula ta wprowadza też pewny wyjątek, będący klauzulą opt-out, zgodnie z którym w niektórych zawodach istnieje możliwość w pewnych zawodach zobowiązania pracownika do pracy w większym wymiarze niż te 48 godzin tygodniowo, ale pod warunkiem, że wyrazi on pisemną zgodę – tłumaczył radca prawny.

Rezydenci narzekają, że przynosząc wypowiedzenie klauzuli opt-out do kadr szpitala, słyszą, że musi znaleźć się na niej np. pieczątka ordynatora. Ekspert podkreślił, iż wypowiedzenie klauzuli nie wymaga takich formalności. - Przepisy prawa w tym zakresie są jednoznaczne: wystarczy informacja na piśmie przedłożona pracodawcy, zgodnie z którą pracownik rezygnuje ze świadczenia tych ponadnormatywnych dyżurów – wskazał mec. Odojewski.

Jego zdaniem jest to karta negocjacyjna w rękach lekarzy-rezydentów, którzy z racji skali tego protestu są w stanie wynegocjować z Ministerstwem Zdrowia lepsze warunki świadczenia swojej pracy. Jak jednak zaznaczył, muszą mieć na uwadze, że obowiązuje ich etyka lekarska. - Może pojawić się sytuacja graniczna, gdy lekarz, który kończy swój dyżur a nie skorzystał za klauzuli opt-out, mógłby zdecydować o tzw. odejściu od łóżka, mając świadomość, że przy tym łóżku nie ma innego lekarza – tłumaczył ekspert. – Z punktu widzenia prawnego odejście od łóżka nie może być oparte o zegarek i autonomiczną decyzję lekarza, ale musi uwzględniać dobro pacjenta, żeby w danym przypadku nie narazić go na niebezpieczeństwo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu – dodał.