Zginął w służbie ojczyźnie 10 IV 2010 pod Smoleńskiem – brzmi napis na tablicy ku czci Lecha Kaczyńskiego, którą odsłonięto w poniedziałek w Sejmie. Od początku budziła sporo kontrowersji z powodu usytuowania w sąsiedztwie tablicy upamiętniającej wizytę w parlamencie Jana Pawła II, a dziennikarze mogli zobaczyć ją dopiero w poniedziałek po południu. Na uroczystość odsłonięcia wpuszczono tylko fotografów i operatorów kamer.
Zdumieni dziennikarze próbowali pracować, siedząc na kamiennych gzymsach koło Sejmu. Inni zdecydowali się wejść do parlamentu fortelem, czyli przez Senat. – Powiedziałem, że celem mojej wizyty jest odbywający się tego dnia w Senacie turniej „Szachiści grają dla Polonii" – relacjonuje Grzegorz Osiecki z „Dziennika Gazety Prawnej". – Jednak szybko okazało się, że do Sejmu wejść nie można. Pilnował tego strażnik stojący w korytarzu łączącym obie izby. Dziennikarzom pozostało więc nagrywanie obrazków z marszałkiem Senatu Stanisławem Karczewskim, wykonującym ruchy na szachownicy. A nuż się kiedyś przydadzą – dodaje.
Jeszcze nigdy uroczystości o podobnym charakterze nie towarzyszyły takie środki bezpieczeństwa. W dodatku zabezpieczenia trudno uznać za szczelne. Jak relacjonują nam dziennikarze, którzy w końcu weszli do parlamentu, w poniedziałek Sejm zwiedzały wycieczki. Absurd? Tak. Niestety stosunek władzy do świata mediów coraz częściej obfituje w absurdy i zwykłe złośliwości.
Najdobitniejszym przykładem jest próba przeniesienia dziennikarzy do centrum medialnego budynku F, co było jednym z głównych powodów wybuchu kryzysu sejmowego w grudniu 2016 r. Opozycja, w tym poseł PO Michał Szczerba, przemawiała z mównicy z kartką z napisem „#WolneMedia w Sejmie", bo planów marszałka Marka Kuchcińskiego trudno było nie uznać za próbę kneblowania dziennikarzy. W budynku głównym miała zostać garstka reporterów, a nowe centrum medialne było tak ciasne i odległe od sali obrad, że nie można było spodziewać się nawału polityków organizujących tam konferencje.
Wkrótce przekonali się o tym sami politycy PiS. Gdy w dniu wybuchu kryzysu prezes Jarosław Kaczyński postanowił wystąpić na briefingu, by powiedzieć, że „nie damy się sterroryzować", instynktownie udał się do dawnego pomieszczenia konferencji prasowych niedaleko sali posiedzeń. Nie wiedział, że decyzją marszałka zostało już zlikwidowane. Inauguracyjną konferencję w centrum medialnym zorganizował marszałek Senatu Stanisław Karczewski, ale najpierw poślizgnął się na oblodzonym chodniku, a potem dostrzegł, że dziennikarze się nie mieszczą.