Gość został zaproszony do programu ze względu na książkę autobiograficzną „Historia złego chłopca”, którą napisał razem z dziennikarzem Polsatu Piotrem Witwickim.
Didżej mówił, że obecnie z jego zdrowiem jest znacznie lepiej niż było dekadę temu. - Jeżeli miałbym zostać zabity przez swoją pasję, to nie miałbym z tym problemu – mówił Jaworski, który nie stronił i nie stroni nadal od imprez. - Początek mojej kariery to był bieg na oślep, starałem się złapać trochę tego i tego - dodał.
DJ Adamus komentował wcześniejsze wywiady, którym się przysłuchiwał w oczekiwaniu na swój. - Polityka ma strasznie negatywną energię – mówił. - Czułem, że było straszne napięcie.
Dalsza część rozmowy dotyczyła już Jaworskiego, a zaczęło się od okładki książki, na której twarz jej bohatera jest przedzielona na pół i ma dwa oblicza. - Jak powiedział Alfred Hitchcock: najpierw musi być trzęsienie ziemi, a potem napięcie rośnie – komentował okładkę Jaworski.
DJ Adamus mówił o swoich początkach, gdy jego pierwsza impreza elektroniczna, która odbyła się w Opolu zakończyła się wielką klapą. Wtedy postanowił przeprowadzić się do Warszawy. - Wylądowałem na dworcu w Warszawie, miałem o tyle łatwiej, że miałem tu dziadka, u którego mogłem się zatrzymać – mówił Jaworski.
Jaworski mówił, że jego życie – biorąc pod uwagę imprezy – wiele się nie zmieniło. - Jeśli dzisiaj mamy wtorek, to wczoraj doszedłem do siebie po imprezie. Wróciłem w południe w niedzielę – mówił.