Zdarzają się rodzeństwa, zdarzają się małżeństwa, które uprawiają sport na najwyższym poziomie. W reprezentacji Grecji na mistrzostwach świata wystąpili Giannis i Thanasis Antetokounmpo – pierwszy został nawet wybrany na MVP ostatniego sezonu NBA. Także historie, w których rodzic-trener prowadzi dziecko-sportowca do najwyższych laurów, są dość powszechne. Ojciec i syn w tym samym czasie grający w kadrze to jednak wyjątek: Marcin Balcerowski jest reprezentantem Polski w koszykówce na wózkach, a jego syn Aleksander z drużyną Mike'a Taylora występował na mundialu w Chinach, czyli jak mówią wózkowicze, gra w koszykówkę chodzoną.
– Nic mi nie wiadomo o tym, żeby w „normalną" koszykówkę ojciec i syn grali w tym samym czasie w reprezentacji kraju. W koszykówce na wózkach jest tak, że mając 42 lata, jeszcze mogę grać na wysokim poziomie – mówi „Rz" Marcin Balcerowski.
Sam był zawodnikiem ligowym, występował w koszykarskiej drużynie Górnika Wałbrzych. Ale karierę w wieku 21 lat przerwał wypadek. Balcerowski senior wspomina, że wtedy dziewczyna, a dzisiaj żona, pomogła mu przejść przez najtrudniejszy okres. A koszykówka? Pomogła wrócić do normalnego życia, była formą rehabilitacji.
Wózek ratuje życie
– Świat się wywraca do góry nogami, a sport to była dla mnie naturalna droga. Kolega grał w drużynie, zadzwonił, zaproponował, żebym dołączył. Na pierwszym treningu było ciężko, bo przez półtora roku nie robiłem nic, siedziałem w domu. A koszykówka na wózkach pomogła mi w rehabilitacji, w dojściu do siebie. Zaczęły się wyjazdy, a to zmusiło mnie do większej samodzielności. W domu we wszystkim wyręczała mnie dziewczyna albo rodzice. Miałem problem, żeby włożyć skarpetki albo zawiązać buty. Sport jest lepszy niż turnusy rehabilitacyjne, hartuje – mówi Marcin Balcerowski.
19-letni Aleksander Balcerowski (nr 2) był najmłodszym uczestnikiem mistrzostw świata w Chinach