Gortat: Na moje szczęście była mama

Jedyny Polak w NBA opowiada o organizowaniu treningowych obozów koszykarskich i nadziejach związanych z przejściem do Los Angeles Clippers.

Aktualizacja: 29.07.2018 08:29 Publikacja: 29.07.2018 00:01

Gortat: Na moje szczęście była mama

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Rz: Organizujecie obozy w różnych miastach. W tym roku odwiedziliście Warszawę, gdzie koszykówka nie jest pierwszoplanowym sportem. Jak wam się udaje zapewnić taką frekwencję?

Marcin Gortat: Nigdy nie musimy się o to martwić. Zjeżdżają chłopcy i dziewczyny z całej Polski. W Warszawie miejscowych dzieci mieliśmy pewnie około 30 na 140 ćwiczących z nami w hali na Bemowie. Wystarczy, że w mieście jest dobra sala, odpowiednio duża, ze względu na wymogi bezpieczeństwa. Staramy się odbudowywać szkolenie koszykarskie, które w Polsce w ostatnich latach przeżywa kryzys. Po 11 latach uczestnicy pierwszych obozów już przebijają się do zawodowej koszykówki. Marcel Ponitka, który ćwiczył na pierwszym obozie, jest wśród wspomagających mnie trenerów i występuje w reprezentacji Polski. Bardzo dziękuję kolegom, którzy mi pomagają. Niektórzy jeżdżą z nami z miasta do miasta, razem z rodzinami, poświęcając swój prywatny czas.

Wiemy, że z mediami radzi pan sobie bardzo dobrze, a jak było z dziećmi? Trzeba się było uczyć kontaktu z nimi?

Pod względem pedagogicznym musiałem się nauczyć bardzo wiele. Pierwsze obozy były dla mnie ciężkie. Zdarzały się sytuacje, kiedy dziecko przychodziło głodne i pytało, gdzie może zjeść śniadanie. Pojawiały się dzieci z oznakami przemocy domowej. Na szczęście była moja mama, która potrafiła się takim dzieckiem zająć, porozmawiać z nim, podpowiedzieć mi, co zrobić. Robienie obozów Polsce nie jest łatwe, to kawał ciężkiej roboty. Bez pomocy sztabu współpracowników i sponsorów byłoby jeszcze ciężej.

Wschodnie Wybrzeże USA zamienił pan latem na Los Angeles i nowy sezon zacznie w drużynie Clippers. Na co liczycie, bo drużyna została mocno przebudowana.

W przerwie letniej odeszło z zespołu bardzo wielu doświadczonych zawodników, jak choćby Blake Griffin. Wielu komentatorów twierdzi, że w tym sezonie będzie ciężko o sukces, bo to okres przejściowy. Nie do końca się z tym zgadzam. W składzie zostało wielu ciekawych zawodników, takich jak choćby Lou Williams czy Patrick Beverley. Myślę, że śmiało możemy powiedzieć, iż naszym celem jest walka o play-offy, a jak będzie, przekonamy się za rok.

To prawda, że zapłacił pan za numer „13", żeby móc z nim grać w Los Angeles Clippers?

Tak, zapłaciłem, bo musiałem odzyskać „13". Cały projekt fundacji, ale także mojego wizerunku w Polsce, wiąże się z tym numerem. Wiedziałem doskonale, że negocjacje będą dotyczyły tylko tego, jak dużo pieniędzy będę musiał wyłożyć.

Jak przejście do Clippers może wpłynąć na pana sytuację w NBA? Jest w składzie Boban Marjanović, nie będzie łatwo. To ostatni rok pana kontraktu.

Boban jest świetnym człowiekiem, znamy się trochę z parkietów NBA. Pewnie podczas treningów dostanę niejedną „czapę", ale takie jest życie. Sytuacja w Wizards nie napawała optymizmem. Koszykówka bardzo się zmieniła i dużo mniej korzysta się ze środkowych. To widać choćby po tym, na jakim poziomie latem podpisywali kontrakty uznani zawodnicy. Jeżeli taki zawodnik jak DeMarcus Cousins, który potrafi zdobyć 30 punktów i mieć 12 zbiórek w meczu, podpisuje kontrakt na 5 mln dolarów, to widać, że mamy kryzys. Oczywiście, ostatnio cierpiał z powodu kontuzji ścięgna Achillesa, ale Dwight Howard ma uznaną markę, jest zdrowy, a podpisał kontrakt na 4 mln dolarów. Przejście do Los Angeles odświeżyło moją głowę. Cieszę się, że jestem zdrowy, ale nie będę teraz składał żadnych deklaracji co do swojej przyszłości. Po zakończeniu kariery widzę się jako osoba pracująca w fundacji charytatywnej. Wiadomo też, że będę musiał dużo podróżować między Polską a USA.

Czy po tylu latach występów w NBA jest pan już zimnym profesjonalistą, czy wciąż jest też pasja?

W pewnym momencie grę zaczyna się traktować jak pracę, ale do tego musi dojść pasja. Bez tego się nie da zajść daleko.

Właścicielem Clippers jest Steve Ballmer, bardzo barwna postać. Kiedyś powiedział pan, że przy zmianach klubów osoba właściciela jest dla pana kluczowa.

Dostałem od niego esemesa zaraz po przejściu do Clippers. Bardzo się zdziwiłem, bo po raz pierwszy mi się coś takiego zdarzyło. Jest bardzo zakręcony na punkcie koszykówki. Właściciel Wizards Ted Leonsis to także bardzo pozytywna postać, ale w trakcie kariery miałem też do czynienia z właścicielem, który nie za bardzo wiedział, co robi. Nie znał się na koszykówce i bardziej przeszkadzał, niż pomagał. To na szczęście przeszłość.

Przejście LeBrona Jamesa do Lakers spowodowało trzęsienie ziemi w NBA. Golden State Warriors odpowiedzieli sprawdzeniem DaMarcusa Cousinsa. Jak może wyglądać nadchodzący sezon?

Do przewidzenia było to, że LeBron trafi do Lakers. Słabsi będą Cleveland Cavaliers, których opuścił James, więc otwiera się szansa dla Boston Celtics, Washington Wizards i Toronto Raptors. My będziemy się bili o wejście do fazy play-off. Lubię LeBrona, ale nie będę go promował, tylko spróbuję go pokonać. Nie mogę się doczekać, kiedy zagram w hali Staples Center. Polish Heritage Night (Noc Polskiego Dziedzictwa – coroczna impreza organizowana przez Marcina Gortata w USA – przyp. red.) też tam kiedyś będzie.

Rz: Organizujecie obozy w różnych miastach. W tym roku odwiedziliście Warszawę, gdzie koszykówka nie jest pierwszoplanowym sportem. Jak wam się udaje zapewnić taką frekwencję?

Marcin Gortat: Nigdy nie musimy się o to martwić. Zjeżdżają chłopcy i dziewczyny z całej Polski. W Warszawie miejscowych dzieci mieliśmy pewnie około 30 na 140 ćwiczących z nami w hali na Bemowie. Wystarczy, że w mieście jest dobra sala, odpowiednio duża, ze względu na wymogi bezpieczeństwa. Staramy się odbudowywać szkolenie koszykarskie, które w Polsce w ostatnich latach przeżywa kryzys. Po 11 latach uczestnicy pierwszych obozów już przebijają się do zawodowej koszykówki. Marcel Ponitka, który ćwiczył na pierwszym obozie, jest wśród wspomagających mnie trenerów i występuje w reprezentacji Polski. Bardzo dziękuję kolegom, którzy mi pomagają. Niektórzy jeżdżą z nami z miasta do miasta, razem z rodzinami, poświęcając swój prywatny czas.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Koszykówka
Jeremy Sochan w reprezentacji Polski. Pomoże nam obywatel świata
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Koszykówka
Marcin Gortat na świeczniku. Docenił go nawet LeBron James
Koszykówka
Jeremy Sochan pomoże reprezentacji i zagra w Polsce. Zabierze nawet kucharza
Koszykówka
NBA. Jeremy Sochan lepszy od Brandina Podziemskiego. Zdobył 20 punktów
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Koszykówka
Reprezentacja polskich koszykarzy czeka na lwa. Czy będzie nim rewelacyjny debiutant NBA?