To był najtrudniejszy rok, jeśli chodzi o organizację campów dla dzieci?
Tak. Wiele organizacji, które udzielały nam wsparcia, musiało się wycofać. Dodatkowo, z powodu pandemii było wiele restrykcji dotyczących obecności rodziców i liczby widzów na trybunach. Chcieliśmy, żeby widzów było jeszcze więcej, ale obecna sytuacja na to nie pozwala.
Musieliście ograniczać liczbę dzieci na zajęciach?
Mieliśmy nadzieję, że z ponad 700 dzieci, które się zgłosiły, uda się zaprosić około 400, ale niestety, udało się tylko 360 dzieciaków na czterech campach. Łatwo policzyć, że musieliśmy ponad połowie odmówić. Niektórzy rodzice mieli do nas pretensje o taką decyzję, ale staraliśmy się im wytłumaczyć, że ich dzieci były na campie już po trzy, albo i cztery razy, a niektóre jeszcze nie miały takiej szansy. Musieliśmy z konieczności wybierać, dlatego mam nadzieję, że nas rozumieją.
Były obawy o to, że zarzuci się wam narażanie zdrowia dzieci?