Marcin Gortat: Najważniejsze, że campy się odbyły

Marcin Gortat, prezes Fundacji MG13 i były zawodnik NBA o organizowaniu campów w czasie pandemii, współpracy z ministerstwem i samorządami oraz sezonie NBA „w bańce”.

Aktualizacja: 20.09.2020 19:26 Publikacja: 20.09.2020 19:20

Marcin Gortat: Najważniejsze, że campy się odbyły

Foto: Fotorzepa/ Marian Zubrzycki

To był najtrudniejszy rok, jeśli chodzi o organizację campów dla dzieci?

Tak. Wiele organizacji, które udzielały nam wsparcia, musiało się wycofać. Dodatkowo, z powodu pandemii było wiele restrykcji dotyczących obecności rodziców i liczby widzów na trybunach. Chcieliśmy, żeby widzów było jeszcze więcej, ale obecna sytuacja na to nie pozwala.

Musieliście ograniczać liczbę dzieci na zajęciach?

Mieliśmy nadzieję, że z ponad 700 dzieci, które się zgłosiły, uda się zaprosić około 400, ale niestety, udało się tylko 360 dzieciaków na czterech campach. Łatwo policzyć, że musieliśmy ponad połowie odmówić. Niektórzy rodzice mieli do nas pretensje o taką decyzję, ale staraliśmy się im wytłumaczyć, że ich dzieci były na campie już po trzy, albo i cztery razy, a niektóre jeszcze nie miały takiej szansy. Musieliśmy z konieczności wybierać, dlatego mam nadzieję, że nas rozumieją.

Były obawy o to, że zarzuci się wam narażanie zdrowia dzieci?

Wiadomo, że obawialiśmy się zarzutów, że podczas pandemii organizujemy tak duże wydarzenie i przy okazji „narażamy dzieci”. Na szczęście nic złego się nie wydarzyło. Jedno dziecko w Łodzi przyszło na camp z temperaturą 38 stopni, ale nie wpuściliśmy go na halę. Dostało koszulkę i piłkę, żeby nie było mu zupełnie smutno, ale na camp nie weszło dla bezpieczeństwa innych.

Z samorządami też było trudniej rozmawiać?

Było o wiele trudniej niż w poprzednich latach. Samorządy bardzo mocno obniżyły nam standardowe cenniki za campy, które oferowały w latach poprzednich. Wielkim ratunkiem było Ministerstwo Sportu, z którym mieliśmy podpisane odpowiednie porozumienie. Miasta wykładają pieniądze w miarę swoich możliwości, ale bez pieniędzy z ministerstwa by się to finansowo nie spinało. Mogę powiedzieć, że campy w tym roku udało się przeprowadzić zarówno dzięki wsparciu resortu jak i pieniądzom samorządów. Byliśmy w Łodzi, w Warszawie na Wilanowie i  w Zgierzu.

Były miasta, które mimo chęci musiały zrezygnować z goszczenia waszych campów?

Chciała nas przyjąć Rumia, ale musiała się wycofać. To miasto jest z nami już od pięciu lat i jestem pewny, że za rok tam wrócimy. Chętny był Karpacz, ale też się wycofał. Łódź na początku również nie była przekonana, czy da radę zrobić camp, ale ostatecznie się udało. Na szczęście, jako trzecia lokalizacja, doszedł Zgierz. Chcemy być w całej Polsce, ale miasta i sponsorzy muszą się otworzyć i nas wpuścić. Na zorganizowanie takiego przedsięwzięcia potrzeba trochę pieniędzy. Najważniejsze, że są partnerzy, sponsorzy, a dzieci i rodzice wchodzą za darmo. Gdybyśmy mogli, to byśmy zrobili dziesięć campów, ale na dzisiaj nie jest to możliwe.

Bierzecie udział w konkursach na otrzymanie dotacji?

Startujemy w konkursach, jak wszystkie tego typu podmioty. W jednym mieście zostaliśmy uwzględnieni w budżecie, w kategoriach promocji miasta. Miasta za to płacą, bo rzeczy, jakie my dostarczamy, to ogromna baza. Sprzęt, nagrody.

Pomówmy teraz o NBA. Spodziewa się pan klasycznego finału Lakers - Boston?

Jeśli do takiego finału dojdzie, to mam nadzieję, że zespół z Los Angeles wygra. Według mnie najciekawsze byłoby starcie Lakers - Clippers, ale ponieważ obie drużyny grają w Konferencji Zachodniej, to nie ma takiej możliwości.

Mecze w bańce, to dziwna NBA?

Nie jest to taka NBA, jaka mogłaby i powinna być, ze wsparciem własnych kibiców, przewagą własnego parkietu, ale ważne się odbywa. Muszą działać w takich, a nie innych warunkach.

Koszykarze grają z hasłami nawiązującymi do ruchu Black Lives Matter.

Wszyscy, obecni i byli koszykarze NBA, trzymamy się razem. Rozumiem reakcję moich kolegów, ale też nie raz mówiłem, że Afroamerykanie w niektórych sytuacjach nie są bez winy. Gdyby zawsze postępowali tak, jak policjanci im każą, to zapewne nie byłoby strzelania w plecy, powalania na kolana. Często jest tak, że niestety, interwencja policji nie przebiega bezproblemowo i nie ma współpracy między osobą zatrzymywaną a funkcjonariuszami. To jedna strona medalu. Druga jest taka, że nawet jeśli Afroamerykanin współpracuje, to czasem funkcjonariusz i tak przekracza granice. To jest bardzo trudny temat. Myślę, że powoli się to zaczyna wyciszać, a po wyborach prezydenckich temat zginie.

Zdarzały się incydenty na meczach. Montrezll Harrell użył rasistowskich wyzwisk wobec Luki Doncicia.

To jest wypadek przy pracy. Takie sformułowania padają w obie strony w czasie meczu. Teraz niestety, zdarzyło się to w bardzo newralgicznym momencie, kiedy trwają walki na ulicach, są demonstranci. Tress od razu przeprosił i życie toczy się dalej.

Koszykarze przechodzą nad tym do porządku dziennego?

To zwykły trash talking. Kilka razy sam użyłem polskich „przecinków”, czasami odezwałem się po angielsku. Kiedy jesteś na parkiecie, walczysz, to takie rzeczy po prostu mówisz.

Kolejny rok będzie trudny dla NBA? Należy się spodziewać obniżek kontraktów?

Kontrakty na pewno będą niższe. Już wiadomo, że zawodnicy otrzymają o 19 proc. mniej pieniędzy w przyszłym roku. Pandemia dotknęła wszystkich, nawet tak potężnej ligi jak NBA. Pamiętamy, że groził strajk po decyzji zawodników Milwaukee Bucks, którzy nie wyszli na jeden z meczów, protestując przeciw działaniu policji. Na szczęście zawodnicy poszli po rozum do głowy i grają, bo straty byłyby jeszcze większe.

Dużą rolę odegrał Michael Jordan?

Myślę, że porozumienie jest zasługą wszystkich właścicieli. LeBron James spotkał się z miliarderami, poprosił o pomoc. Powiedzieli, że będą wspierać czarnoskóre społeczności. Większą zasługę w osiągnięciu porozumienia przypisałbym LeBronowi, chociaż Michael też tutaj dużo zrobił.

Krytykuje pan sytuację w polskiej koszykówce.

Polska Liga jeszcze działa jako tako, więc nie chcę jej krytykować. Inna sprawa, gdyby napompowali balonik sugerując, że jest fantastyczna. Największy problem jest w PZKosz.

To był najtrudniejszy rok, jeśli chodzi o organizację campów dla dzieci?

Tak. Wiele organizacji, które udzielały nam wsparcia, musiało się wycofać. Dodatkowo, z powodu pandemii było wiele restrykcji dotyczących obecności rodziców i liczby widzów na trybunach. Chcieliśmy, żeby widzów było jeszcze więcej, ale obecna sytuacja na to nie pozwala.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Koszykówka
NBA. Jeremy Sochan lepszy od Brandina Podziemskiego. Zdobył 20 punktów
Koszykówka
Reprezentacja polskich koszykarzy czeka na lwa. Czy będzie nim rewelacyjny debiutant NBA?
Koszykówka
Zimny prysznic dla reprezentacji Polski. Kompromitacja w meczu z Macedonią Północną
sport
Napoli niespodziewanie zdobyło Puchar Włoch. Polacy w rolach głównych
Koszykówka
Rekord punktów to nie wszystko. Dlaczego Mecz Gwiazd rozczarował kibiców NBA