Kilka dni temu wszystkie kluby Energa Basket Ligi przeszły przed nowym sezonem weryfikację. Nie było słychać o kłopotach z uzyskaniem licencji. Takiej sytuacji nie pamiętają chyba nawet najstarsi kibice. To może dziwić, bo o problemach w środowisku koszykarskim słychać od dawna. Pieniędzy jest mało, o sponsorów trzeba mocno zabiegać, bo często mają do wyboru dyscypliny nośniejsze medialnie. - W większości klubów jest duża grupa małych i średnich firma lokalnych. To dla nich trochę reklama, uczestniczenie w życiu lokalnym. To jest proza życia, a koszykówka nie jest sportem, w którym się przelewa – mówi „Rz” Janusz Jasiński, prezes Stelmetu Enei Zielona Góra.
Często zdarzają się poślizgi w wypłacie pieniędzy. Niektóre sprawy stają się głośniejsze, zwłaszcza jeśli dotyczą znanych zawodników, albo prowadzą do upadku klubów. Energa Czarni Słupsk stracili sponsora i musieli się wycofać z rozgrywek ekstraklasy. Wiele problemów miał Polfarmex Kutno, który najpierw spadł do 1. ligi, a potem nie dokończył sezonu. Kłopotów nie unikają najwięksi, ci którzy walczą o mistrzostwo Polski. Sprawy o wypłatę wynagrodzenia przed BAT (Koszykarski Trybunał Arbitrażowy) działającym przy międzynarodowej federacji FIBA, przegrywał Stelmet.
Głośno było o kłopotach PGE Turowa Zgorzelec, który przed sezonem 2018/2019 nawet nie przystąpił do procesu licencyjnego. Na 30 czerwca 2018 roku dług wynosił ponad 4,3 mln złotych, a był to przecież klub, który zdobywał medale, walczył w elitarnej Eurolidze i miał wsparcie bogatej spółki Skarbu Państwa. Zaległości w płatnościach dotyczą wielu klubów. - Jest mnóstwo zawodników, którzy mają takie problemy, to jest powszechne w naszym sporcie. Sam w kilku klubach z rzędu musiałem podpisać ugodę. Oczywiście, można nie podpisywać, jak zrobił w Kutnie jeden z kolegów. Powiedział, że chce całość i się doczekał. W ciągu dwóch tygodni pieniądze się znalazły. Może dlatego klub upadł? On dostał swoje, a my już nie dostaniemy – opowiada „Rz” Grzegorz Grochowski, zawodnik wielu klubów PLK.
Podpisać ugodę, żeby klub dostał licencję, czy walczyć o swoje i nie oglądać się na kolegów? Jeśli klub nie przejdzie weryfikacji, to mogą się wycofać sponsorzy, miasto obetnie dotację i nie będzie od kogo dochodzić roszczeń. Tylko, że często taka ugoda to fikcja. - To jest papier, który pozwala przejść weryfikację. Podpisałem chyba osiem czy dziewięć takich dokumentów i żadna moja ugoda nie została wypełniona tak, jak to zostało zapisane – mówi „Rz” Grochowski.
Podobnego zdania jest Wojciech Glabas, były koszykarz, a obecnie radca prawny. - Takich klubów jest wiele. Polfarmex Kutno miał bodajże kilkadziesiąt ugód i tak został dopuszczony do rozgrywek 1. ligi, by po kilku tygodniach się z nich wycofać pozostawiając zawodników na lodzie. Kiedy mówimy o jednej, dwóch spornych sytuacjach, klub oczywiście ma możliwość złożenia oświadczenia o pozostawaniu z zawodnikiem w sporze i dzięki temu może dostać licencję. Jeśli jednak twierdzi, że ponad 20 wierzytelności jest spornych, a mimo tego dostaje licencję, brzmi to kuriozalnie. Niestety ugoda do tej była najczęściej jedyną szansą na odzyskanie pieniędzy, gdy chodziło o większą grupę zawodników wobec których klub ma zaległości. Bez licencji nie ma bowiem mowy o przyznaniu klubowi dotacji miejskiej i koło zadłużenia się zamyka – mówi właściciel agencji Underdog Sports Agency.