Pierwsza część gry nie była dobra w wykonaniu Polaków. Rosjanie rozpoczęli od prowadzenia 5:0 i utrzymywali minimalną przewagę do samej końcówki pierwszej kwarty. Rywale biało-czerwonych często próbowali rzutów za trzy punkty ale choć rzucali z różnym skutkiem, zbierali bardzo dużo piłek na polskiej tablicy. Podopieczni Marka Taylora z kolei nie trafiali momentami w znakomitych sytuacjach, w tym dwukrotnie spod samego kosza.
Mimo to udało się doprowadzić do wyrównania 13:13. Kwartę rywale kończyli jednak znów z przewagą, po dobrych dynamicznych wejściach Grigorija Motowiłowa. Druga zakończyła się remisem, więc na przerwę Rosjanie schodzili do szatni prowadząc 40:34 - tylko sześcioma punktami, dzięki "trójce" Mateusza Ponitki w ostatniej sekundzie, która wlała przed drugą połowę odrobinę optymizmu.
Drugą część biało-czerwoni zaczęli znacznie lepiej, szybko dochodząc przeciwników na jeden punkt. Rosjanie ponownie odskoczyli na dystans siedmiu punktów. Wówczas za AJ Slaughtera na boisko wszedł Łukasza Koszarek i była to kluczowa zmiana dla dalszych losów spotkania.
Koszarek zaczął od dwóch trójek, następnie znakomicie obsłużył pod koszem Aarona Cela, zanotował asystę przy kolejnej trójce Adama Waczyńskiego i w 32. minucie po raz pierwszy w tym meczu Polacy wyszli na prowadzenie 61:58. Rywale wyrównali po tym, gdy po kolizji z rywalem boisko musiał opuścić zalany krwią Ponitka. Ale gdy wrócił - od razu znakomicie wypatrzył Aarona Cela, który rzucił za trzy. Choć nie brakowało nerwów, po trójce Michaiła Kułagina i później, gdy na 13 sekund przed końcem Rosjanie mieli tylko 3 punkty straty, to sytuację wyjaśnił dwoma celnymi rzutami wolnymi Waczyński.
Po wygranej z Rosją Polacy są o krok od ćwierćfinału - mogą się w nim znaleźć już dziś, jeśli Argentyna w drugim meczu grupy I pokona Wenezuelę.