Znów widać światło

Męska koszykówka długo była w cieniu. Gdy siatkarze zdobywali medale i serca kibiców, pod koszem był mrok. Awans na mistrzostwa świata może to zmienić.

Aktualizacja: 05.03.2019 18:08 Publikacja: 05.03.2019 18:05

Maciej Lampe to w ataku jeden z atutów reprezentacji Polski

Maciej Lampe to w ataku jeden z atutów reprezentacji Polski

Foto: Xinhua/Vjeran Zganec Rogulja/eastnews

Powodów do optymizmu nie brakuje. W reprezentacji prowadzonej przez Mike'a Taylora są zawodnicy doświadczeni, którzy grali już na kilku EuroBasketach, jak Łukasz Koszarek, jest Michał Sokołowski, którego dla kadry odkrył Taylor, oraz tacy, którzy o sile drużyny mają stanowić w przyszłości, jak Łukasz Kolenda.

Nowi, którzy dołączali do reprezentacji w trakcie trwania kwalifikacji do MŚ, twierdzili, że reszta przyjmowała ich życzliwie. To wydaje się jednym z głównych atutów drużyny prowadzonej przez Taylora. Każdy zna swoją rolę i nie ma złej krwi: jedni mają zdobywać punkty, inni dołożyć trochę bijatyki pod koszem lub wesprzeć kolegów, gdy potrzeba świeżych sił, choć celnego rzucania nikt im oczywiście nie zakazuje.

Zawsze uśmiechnięty

Ta reprezentacja tworzy się od pięciu lat i trzon jest już ustalony. Dzięki temu taktyki przed każdym spotkaniem nie trzeba się uczyć od nowa. Wiadomo, że w ataku najwięcej do powiedzenia mają Adam Waczyński, AJ Slaughter, Mateusz Ponitka i Maciej Lampe. Każdy z nich potrafi zaskoczyć rywala czymś niekonwencjonalnym.

Waczyński debiutował w Polskiej Lidze Koszykówki w wieku niespełna 16 lat w barwach Prokomu Trefla Sopot. Trudno mu było się tam przebić, więc odszedł do Górnika Wałbrzych i przez PBG Basket Poznań wrócił do Sopotu.

Od tego czasu jego kariera rozwija się modelowo. Coraz większa rola w klubie, awans do reprezentacji Polski, a wreszcie wyjazd do Hiszpanii. W barwach przeciętnego Rio Natura Monbus Obradoiro grał świetnie, wielokrotnie był wybierany do najlepszej piątki kolejki ligi ACB, walczył o tytuł króla strzelców (znakomicie rzuca z dystansu).

Potem przeniósł się do silniejszej Malagi, pomógł klubowi w wygraniu EuroCup i dzięki temu zadebiutował w Eurolidze. Grał tak dobrze, że interesowali się nim Washington Wizards, gdy występował tam jeszcze Marcin Gortat.

Waczyński przyznawał, że dostał propozycję przyjazdu na obóz przygotowawczy, ale nie miał zagwarantowanego kontraktu. Jeśli nie dostałby się do NBA, wróciłby do Europy, gdy składy drużyn byłyby już skompletowane. Postawił na pewny kontrakt w Hiszpanii i chyba nie żałuje. Poza boiskiem jest zawsze uśmiechnięty, kibice w Maladze szanują go za to, że po meczu ma dla nich czas, przybija piątki.

Pod względem umiejętności boiskowych znakomicie uzupełnia się z Ponitką i Slaughterem. Amerykanin z polskim paszportem dołączył do drużyny w drugiej części eliminacji. Pojawiały się komentarze, że po nieudanym EuroBaskecie 2017 stracił serce do gry w reprezentacji, ale trener Taylor cały czas podkreślał, że Slaughter chce grać dla Polski, a nie przyjeżdża na zgrupowania przez niepewną sytuację w klubie.

To zawodnik, który potrafi stworzyć sytuacje dla kolegów i świetnie rzuca z dystansu. Jest ustawiany jako rozgrywający, choć najwięcej daje drużynie, gdy grę prowadzi ktoś inny, a on może się zająć zdobywaniem punktów.

Planowana drzemka

Koszarek to gwiazda polskiej ligi, świetnie rzuca za trzy punkty. W trakcie meczu nie pokazuje emocji, czasami przydarza mu się dekoncentracja i straty, jak choćby w końcówce meczu na ME z Finlandią, gdy podał w ręce Lauriego Markkanena, co miało duży wpływ na porażkę reprezentacji Polski.

Kamil Łączyński, kapitan Anwilu i ulubieniec włocławskich kibiców, będzie do końca walczył o miejsce w kadrze na MŚ. Sam przyznaje, że w hierarchii trenera Taylora jest za Koszarkiem i Slaughterem, ale broni nie składa.

Adam Waczyński to kapitan, a Mateusz Ponitka to obecnie chyba największa gwiazda naszej drużyny. Był czołową postacią reprezentacji prowadzonej przez Jerzego Szambelana, która w 2010 r. wywalczyła wicemistrzostwo świata do lat 17 podczas turnieju w Hamburgu, a Ponitka został wtedy wybrany do najlepszej piątki turnieju.

To zawodnik skoncentrowany na koszykówce w stu procentach. Dba o każdy szczegół, kiedyś chwalił się, że nawet drzemki ma starannie zaplanowane, uważnie dobiera dietę. Jeszcze jako zawodnik Stelmetu Zielona Góra potrafił długo dyskutować ze specjalistą od przygotowania fizycznego, który przekonywał go, że do diety warto włączyć masło. Pierwszy przychodzi na treningi i ostatni z nich wychodzi. Podczas zgrupowań długo ćwiczył sam rzuty za trzy punkty – kiedyś panowała opinia, że to jego słaba strona.

Karierę też buduje starannie i każdy ruch wygląda na zaplanowany. W młodym wieku wyjechał do Belgii, potem wrócił do Polski, ale nie na tarczy, tylko do grającego wtedy w Eurolidze Stelmetu Zielona Góra. Następnie była Turcja, gdzie grał tak dobrze, że wystąpił w Meczu Gwiazd. Teraz jest w Rosji, w silnym Lokomotiwie Kubań. Występy w Eurolidze to tylko kwestia czasu. Próbował się dostać do NBA, pokazał się w Lidze Letniej. Kto wie, może jeszcze kiedyś trafi za ocean?

W NBA był już Maciej Lampe (w USA spędził trzy lata, rozegrał 64 mecze w barwach Phoenix Suns, New Orleans Hornets i Houston Rockets), ale nie zrobił kariery takiej, jaką mu wróżono. Nie brakuje głosów, że trafił tam za wcześnie. Dopiero dziś takich środkowych jak on szuka się w najlepszej lidze świata. Lampe potrafi zagrać jeden na jednego, ale również znakomicie rzuca za trzy punkty. Nie udało mu się w USA, ale w Europie zbudował solidną karierę, trafił nawet do FC Barcelona. Na zgrupowania przylatuje z Chin, gdzie obecnie gra.

Na pozycji środkowego znakomicie uzupełnia się z Adamem Hrycaniukiem. Środkowy Stelmetu Zielona Góra nie jest tak utalentowany w ataku jak Lampe, ale ma inne atuty: jest waleczny, znakomicie zbiera piłki, mimo swoich gabarytów jest bardzo mobilny. Czasami zdarza mu się złapać przewinienie, bo nieprzepisowo zachowa się przy stawianiu zasłony. Ze względu na siłę i muskulaturę ma przydomek „Bestia".

Niezastąpiony

Na początku eliminacji do mistrzostw świata ustalił z selekcjonerem, że na pierwsze mecze nie przyjedzie. Taylor miał spróbować, jak będą funkcjonowali inni gracze. Okazało się, że Hrycaniuk jest niezastąpiony i ciężko sobie wyobrazić, by do Chin nie pojechał.

Do gry po kontuzji wraca Przemysław Karnowski, coraz bliżej powrotu na boisko jest Tomasz Gielo, ciągle w orbicie zainteresowań selekcjonera są Marcel Ponitka czy Mathieu Wojciechowski – drugi, po Aaronie Celu (podstawowym zawodniku kadry), gracz urodzony we Francji. Taylor ma z kogo wybierać i warto z nadzieją czekać na drugi w historii polskiej koszykówki start męskiej reprezentacji w mistrzostwach świata.

Powodów do optymizmu nie brakuje. W reprezentacji prowadzonej przez Mike'a Taylora są zawodnicy doświadczeni, którzy grali już na kilku EuroBasketach, jak Łukasz Koszarek, jest Michał Sokołowski, którego dla kadry odkrył Taylor, oraz tacy, którzy o sile drużyny mają stanowić w przyszłości, jak Łukasz Kolenda.

Nowi, którzy dołączali do reprezentacji w trakcie trwania kwalifikacji do MŚ, twierdzili, że reszta przyjmowała ich życzliwie. To wydaje się jednym z głównych atutów drużyny prowadzonej przez Taylora. Każdy zna swoją rolę i nie ma złej krwi: jedni mają zdobywać punkty, inni dołożyć trochę bijatyki pod koszem lub wesprzeć kolegów, gdy potrzeba świeżych sił, choć celnego rzucania nikt im oczywiście nie zakazuje.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Koszykówka
Jeremy Sochan pomoże reprezentacji i zagra w Polsce. Zabierze nawet kucharza
Koszykówka
NBA. Jeremy Sochan lepszy od Brandina Podziemskiego. Zdobył 20 punktów
Koszykówka
Reprezentacja polskich koszykarzy czeka na lwa. Czy będzie nim rewelacyjny debiutant NBA?
Koszykówka
Zimny prysznic dla reprezentacji Polski. Kompromitacja w meczu z Macedonią Północną
sport
Napoli niespodziewanie zdobyło Puchar Włoch. Polacy w rolach głównych