Posłuszeństwo, dyscyplina i pokora. Rozmowa z Jerzy Szambelanem

Jerzy Szambelan wychował wielu polskich koszykarzy. W 2010 roku z drużyną do lat 17 zdobył wicemistrzostwo świata. Pracuje w klubie Kuźnia Stalowa Wola. „Rzeczpospolitej” opowiada o problemach szkolenia w polskiej koszykówce.

Publikacja: 23.04.2018 14:53

Posłuszeństwo, dyscyplina i pokora. Rozmowa z Jerzy Szambelanem

Foto: Facebook/WKK Wrocław

Rzeczpospolita: Panie trenerze, chyba nie jest łatwo szkolić dzisiaj koszykarską młodzież? Czemu od wielu lat narzekamy na brak wielkich talentów?

Jerzy Szambelan: Kiedyś było prościej, bo kluby miały pieniądze na taką działalność. W poprzednim ustroju sport był połączony z zakładami pracy i dzięki temu kluby działały profesjonalnie. Prezesem klubu był jednocześnie dyrektor zakładu, który rozdzielał środki. Ponieważ kluby były wielosekcyjne, to był potrzebny trener koordynator, a za poszczególne dyscypliny byli odpowiedzialni fachowcy. Byłem zatrudniony jako ślusarz, ale oczywiście się tym nie zajmowałem, tylko moim obowiązkiem była praca z młodzieżą.

Kluby zakładowe chciały się tym zajmować?

Powiem więcej, istniał obowiązek szkolenia młodzieży, bo inaczej nie byłoby możliwości grania w rozgrywkach profesjonalnych. Po 1989 roku zakłady pozbyły się klubów i skończyły się pieniądze. Jeśli już pojawiali się sponsorzy, to nie byli zainteresowani szkoleniem młodzieży, ale wynikami pierwszej drużyny, które miały budować im popularność i być często polityczną trampoliną. Dzieci zostały na łasce bożej.

Brak pieniędzy dla trenerów to największy problem?

Kto ma dać pieniądze? Są kluby, które mają grupy młodzieżowe, ale trenerzy dostają po 300-400 złotych. Taki człowiek musi pracować, żeby się utrzymać, a popołudniami ma czas na myślenie o koszykówce. Co mu do głowy wpadnie, to ćwiczy z dziećmi. Jeśli człowiek nie zarabia godnie, to się profesjonalnie szkoleniem nie zajmuje, a praca z młodzieżą jest najważniejsza. Przejście do następnego etapu wymaga profesjonalnego przejścia przez wcześniejsze.

Od wielu lat działa pan w Stalowej Woli, w klubie Kuźnia Koszykówki. Co jest najważniejsze na pierwszym etapie szkolenia?

Przede wszystkim trzeba znaleźć dzieci, które mają predyspozycje do koszykówki, a potem zacząć w nie inwestować. Najpierw trzeba dziecko usprawnić: poprawić jego koordynację ruchową, szybkość, dopiero potem zacząć oswajać z piłką, czyli nauczać fundamentów gry w koszykówkę. Nie ma możliwości pracowania nad strategią gry, jeśli występują problemy z podaniem, z chwytem, z koordynacją.

Jesteście grupą pasjonatów?

Życie nie znosi próżni. Jeśli nie szkolą kluby, to pojawiają się ludzie, którzy są zainteresowani pracą z młodzieżą. Idą do szkół, zakładają klasy sportowe, bo w szkole jest odpowiednia baza. Można tam zatrudnić trenera na etacie nauczyciela, który dzięki temu będzie się mógł utrzymać. Potrzebne jest poparcie polityczne w środowisku. Udało nam się dostać wsparcie dyrektora szkoły, prezydenta miasta, dostajemy pieniądze z Ministerstwa Sportu. Wychowaliśmy wielu zawodników, którzy dziś grają w 1. czy 2. lidze, ale przez nasze szkolenie przeszli też zawodnicy ekstraklasy, jak choćby Piotr Pamuła czy Grzegorz Grochowski.

Stalowa Wola ma koszykarskie tradycje. Łatwo namówić dzieci do sportu?

To jest wielki problem, bo dzieci nie są w ogóle zainteresowane. Kiedy organizowaliśmy program Kuźnia, to postaraliśmy się, by uczniowie w szkołach grali w minikoszykówkę, a dwa razy w roku robimy swego rodzaju przegląd. Zapraszamy dzieci na cały dzień, zapewniamy im jedzenie, picie, upominek i patrzymy, jak trenują. Ostatnio wręczyłem 18 zaproszeń, ale na zajęcia przyszło dwóch. Bardziej doświadczeni trenerzy zawsze mi powtarzali: najpierw znajdź człowieka, który się do tego urodził, a potem bierz się za pracę. Inaczej niczego nie wskórasz.

Dzieci stawiają na gry komputerowe?

Dzieci muszą się rozwijać fizycznie, nie tylko intelektualnie, a żyją w świecie wirtualnym. Staramy się pracować jak najlepiej, żeby coś zrobić dla środowiska, które jest bardzo oddane koszykówce. Czasami też kluby, które mają pieniądze, mącą w głowach młodym chłopcom. Jeden z agentów po mistrzostwach Polski kadetów ściągnął do siebie jedenastu chłopców. Od nas też wyciągnął zawodnika, nam za jego wyszkolenie należało się sześć tysięcy złotych, a po różnych targach dostaliśmy 4,5 tysiąca.

Młodzież nie chce się męczyć i nie jest skłonna do wysiłku?

Dla dzieci bym wszystko oddał. To jest moja pasja. Jak nie mam zajęć, to nie umiem sobie miejsca znaleźć. Ale dzisiaj dzieci nie znają dyscypliny. Brakuje im ambicji, bo wszystko dostają na tacy. To jest podejście, które nie pomaga w nauczaniu. Amerykanie wyznają zasadę, że jak chłopiec nie słucha, to go wyrzuć, bo szkoda twojego czasu. Ale jeśli jest taki problem z pozyskaniem chętnych, to trzeba się pomęczyć i spróbować przekonać do treningów. Trzeba być dobrym psychologiem i dyplomatą.

Jak przyciągnąć do sportu biznes?

Można spróbować mojego sposobu. Jestem w Stalowej Woli osobą publiczną, ludzie mnie znają, budzę zaufanie. Mam przyjaciela, który skończył AWF Wrocław, nazywa się Wojciech Pawłowski. Chciał trenować koszykówkę jeszcze w Stali Stalowa Wola, jeździł na obozy. Rozkręcił biznes Cerkamed, który robi produkty dla stomatologii, zatrudnia dziś 150 osób. Wyszkoliłem wielu ludzi, których dziś można oglądać na polskich parkietach: Jacka Jareckiego, Michała Gabińskiego, Bartłomieja Wołoszyna. Oni się przebili, ale nie wszyscy zostali zawodowymi graczami. Maciek Kotulski jest dziś sędzią na poziomie ekstraklasy. Zawsze mówiłem: szkolimy się, ćwiczymy. Kto będzie utalentowany, niech idzie do sportu. Kto nie da rady, niech zostanie sędzią, niech działa w środowisku. Potem, jeśli osiągnie sukces w biznesie, to łatwiej go będzie przekonać, żeby został sponsorem.

Odniósł pan sukces na mistrzostwach świata z koszykarzami rocznika 1993. Co było największą siłą tej drużyny?

Mentalność jest bardzo ważna, to jest fundament. Na początku nakreśliłem im zasady, obowiązujące w kadrze i powiedziałem, że najważniejsze są posłuszeństwo, dyscyplina i pokora. Po każdych zajęciach chłopak ma wyjść lepszy jako człowiek i jako zawodnik. Byliśmy bardzo konsekwentni w stosowaniu tych zasad. To trochę trwało, bo nie chcieli się podporządkować i niektóre rzeczy trzeba było przeprowadzać siłą. Powiedziałem, że 20 minut przed wyjazdem na halę trzeba zawsze wyłączyć telefony, komputery i koncentrować się na meczu. Na początku nie wszyscy się podporządkowali. Zrobiłem im awanturę, przeczołgałem na następnym treningu i potem skończyły się problemy. Miałem w kadrze zawodników ze Stalowej Woli. Może oni powiedzieli reszcie, że ze mną nie ma żartów? Pierwszy turniej zagraliśmy w Ankarze: minimalne przegraliśmy z Rosją, Francją i odnieśliśmy dwa zwycięstwa nad Grecją. Wtedy chłopcy uwierzyli w siebie i zobaczyli, że warto nas słuchać.

Co sądzi pan o obecnej Energa Basket Lidze?

Po co nam 17 zespołów w ekstraklasie? Obetnijmy ligę do dziesięciu drużyn, to poziom się podniesie. Niestety, dla obecnych władz najważniejsze jest, żeby rozgrywać jak najwięcej spotkań.

Rzeczpospolita: Panie trenerze, chyba nie jest łatwo szkolić dzisiaj koszykarską młodzież? Czemu od wielu lat narzekamy na brak wielkich talentów?

Jerzy Szambelan: Kiedyś było prościej, bo kluby miały pieniądze na taką działalność. W poprzednim ustroju sport był połączony z zakładami pracy i dzięki temu kluby działały profesjonalnie. Prezesem klubu był jednocześnie dyrektor zakładu, który rozdzielał środki. Ponieważ kluby były wielosekcyjne, to był potrzebny trener koordynator, a za poszczególne dyscypliny byli odpowiedzialni fachowcy. Byłem zatrudniony jako ślusarz, ale oczywiście się tym nie zajmowałem, tylko moim obowiązkiem była praca z młodzieżą.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Koszykówka
Jeremy Sochan w reprezentacji Polski. Pomoże nam obywatel świata
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Koszykówka
Marcin Gortat na świeczniku. Docenił go nawet LeBron James
Koszykówka
Jeremy Sochan pomoże reprezentacji i zagra w Polsce. Zabierze nawet kucharza
Koszykówka
NBA. Jeremy Sochan lepszy od Brandina Podziemskiego. Zdobył 20 punktów
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Koszykówka
Reprezentacja polskich koszykarzy czeka na lwa. Czy będzie nim rewelacyjny debiutant NBA?