Województwo lubuskie było dotąd „białą plamą”, jeśli chodzi o liczbę potwierdzonych przypadków koronawirusa. Choć to właśnie tam mieszkał i leczony był tzw. „pacjent zero”, do piątku w Lubuskiem zanotowano tylko 180 przypadków zakażeń - najmniej w całym kraju.
Niespodziewanie w piątek województwo lubuskie było drugie, po śląskim, pod względem liczby nowych przypadków w codziennym porannym raporcie Ministerstwa Zdrowia. Resort informował oficjalnie o 25 zakażonych, ale jak podała rzeczniczka Urzędu Wojewódzkiego, dodatni wynik testu na obecność koronawirusa uzyskało 29 osób. Liczba ta jest inna, niż w raporcie MZ, ponieważ niektóre przypadki nie zostały jeszcze tam odnotowane.
- Na tę chwilę mogę potwierdzić, że ognisko wystąpienia koronawirusa miało miejsce w Jordanowie. Tam mamy 20 osób zakażonych z personelu i dziewięciu pensjonariuszy - powiedziała Aleksandra Chmielińska-Ciepły w rozmowie z „Gazetą Lubuską”.
- Kolejne wyniki mogą jeszcze spływać w ciągu dnia. Osoby, które są zakażone i mają potwierdzony wynik testu, zostaną, bądź już zostały ewakuowane. Reszta osób pozostanie na kwarantannie w Domu Pomocy Społecznej. Tam po siedmiu dniach ponownie zostanie im przeprowadzone badanie, żeby wykluczyć ewentualne zakażenie - dodała rzeczniczka LUW.
Jak informuje „Gazeta Lubuska”, w piątek w Jordanowie „pojawiało się bardzo dużo policji”. „Nikt w tym momencie nie może wejść, ani wyjść z Domu Pomocy Społecznej. Jesteśmy w Jordanowie i na ulicach praktycznie nie ma żadnych ludzi” - napisał dziennik.