W porównywalnej ludnościowo do Czech Belgii, gdzie testów robi się mniej (14 tys.), zmarło z powodu wirusa 6,2 tys. osób – a więc 30 razy więcej. Polska (gdzie wykonywanych jest ok. 7 tys. testów/milion mieszkańców) i Węgry (5,5 tys.) nie mają już tak wiarygodnych danych jak Czechy. Ale i one, z perspektywy Zachodu, muszą imponować relatywnie ograniczoną skalą ofiar wirusa: to odpowiednio nieco ponad 400 zmarłych i 10 tys. zarażonych oraz 225 zgonów i 2,1 tys. zakażeń.
Raport banku UniCredit wskazuje jednak, że krajom Europy Środkowej nie udało się jeszcze znacząco spłaszczyć krzywej zachorowań i zgonów. Szczyt choroby mają przed sobą. Najpewniej nastąpi on na przełomie kwietnia i maja. Na razie można więc powiedzieć jedynie to, że państwa regionu zyskały na czasie.
Co z tym czasem zrobiły? Autorzy raportu wskazują, że w Rumunii służba zdrowia znalazła się na granicy wydolności z uwagi na sporą ilość lekarzy, którzy zarazili się koronawirusem. Ale to złe doświadczenie nie powtórzyło się w innych państwach Europy Środkowej.
Udało się więc uniknąć drastycznych scen z selekcją pacjentów na tych, którym dane będzie jeszcze walczyć o życie, a tych, którzy już takiej szansy nie zyskają. Sądząc po doświadczeniach południa Europy, to sukces, który mierzy się w dziesiątkach tysięcy zaoszczędzonych istnień ludzkich. Kraje regionu wykorzystały też ten czas na uzupełnienie podstawowego sprzętu potrzebnego służbie zdrowia do walki z pandemią: respiratorów, zabezpieczeń dla lekarzy, łóżek na oddziałach intensywnej terapii.
Szybka reakcja
Strategia Adama Vojtěcha ma jednak swoją cenę. Im szybciej jest wprowadzona blokada i im dłużej ona trwa, tym skutki dla gospodarki są poważniejsze. Mimo wszystko UniCredit, jeden z największych włoskich banków z szeroką obecnością w Europie Środkowej, uważa, że choć recesja będzie w naszym regionie poważna, to jednak płytsza niż na Zachodzie Unii. O ile gospodarka Niemiec skurczy się w tym roku o 10 proc., Francji o 13,8 proc., a Włoch o 15 proc., to Polski o 8,1 proc., Węgier o 9,3 proc., Czech o 11 proc., a Rumunii o 9,4 proc. W naszym regionie najbardziej ucierpią zresztą mniejsze państwa mocno zintegrowane z Niemcami i szerzej strefą euro jak Węgry i Czechy.
Jednak atutem Europy Środkowej były zdrowe finanse publiczne, z jakimi region ten wszedł w pandemię. To pozwoliło tutejszym rządom rozwinąć szeroki program wsparcia dla firm odciętych od kontraktów i pracowników zawieszonych w swoich zajęciach. Największy z nich ma Polska – to odpowiednik 6,7 proc. PKB. Na Węgrzech władze postanowiły pokryć 35 proc. pensji zawieszonych w swoich obowiązkach pracowników, w Rumunii – 70 proc.