Obserwatorzy OBWE odnotowali, że tylko we wtorek w Donbasie doszło do 360 wybuchów. Tego dnia zginął ukraiński żołnierz, a dwóch zostało rannych. W Kijowie oskarżają samozwańcze republiki doniecką i ługańską o łamanie zawieszenia broni, które obowiązuje od 1 września, ale de facto nie jest przestrzegane. Pod dużym znakiem zapytania pozostaje los „porozumień mińskich", których żaden z postulatów dotychczas nie został wykonany.
– Porozumienia mińskie są już martwe – stwierdził kilka dni temu szef ukraińskiego MSW Arsen Awakow i zaproponował, by opracować „nowe". Nieco dalej posunął się jego doradca Anton Heraszczenko, który w środę oświadczył, że podpisując porozumienia w Mińsku, prezydent Poroszenko i ukraińscy dyplomaci „oszukali Federację Rosyjską". – Układając te porozumienia, rozumieliśmy, że wykonywać ich nie będziemy – mówił Heraszczenko, cytowany przez ukraińską stację 112.ua. Jak twierdzi, w Kijowie zgodzili się na podpisanie tego dokumentu jedynie po to, by „powstrzymać ofensywę rosyjskiej armii".
W Doniecku sytuację na froncie porównują z „tykającą bombą". – Do wybuchu może dojść w każdej chwili, ale trzeba rozumieć, że w takim wypadku wojna już nie będzie tylko w Donbasie. Będzie to konflikt zbrojny na dużą skalę, w który wciągnięte zostaną miliony ludzi. Europa powinna liczyć się z bolesnymi konsekwencjami takiego scenariusza – mówi „Rzeczpospolitej" Mirosław Rudenko, deputowany parlamentu samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej. – Europa biernie milczy, a Amerykanie namawiają Ukraińców do ofensywy. Jeżeli się na to odważą, skończy się to dla nich bardzo źle – dodaje.
OBWE odnotowuje eskalację konfliktu pomiędzy ukraińską armią a siłami tak zwanej Ługańskiej Republiki Ludowej (LNR), gdzie niedawno doszło do przewrotu. Poprzedni lider ługańskich separatystów Igor Płotnicki uciekł do Rosji, a jego miejsce zajął szef służby bezpieczeństwa LNR Leonid Pesecznik. Co ciekawie, przed wybuchem wojny w Donbasie Pesecznik był podpułkownikiem Służby Bezpieczeństwa Ukrainy. W 2007 roku z rąk ówczesnego ukraińskiego prezydenta Wiktora Juszczenki dostał nawet medal „Za służbę wojskową dla Ukrainy".
Korzystając z chaosu w Ługańsku, ukraińskim siłom udało się przesunąć w głąb kontrolowanego przez prorosyjskich separatystów terytorium i zająć dwie niewielkie miejscowości. Ukraińskie media podają, że w trakcie walk zginęło czterech żołnierzy, władze w Kijowie temu zaprzeczają.