Beczka prochu w Rogu Afryki

Starcia z separatystami zamieniają się powoli w wojnę domową, zagrażającą całemu regionowi.

Publikacja: 19.11.2020 18:35

Beczka prochu w Rogu Afryki

Foto: AFP

– Wraz z trwającymi walkami widzimy rozwijający się katastrofalny kryzys humanitarny, nie tylko w Etiopii, ale też poza jej granicami – przestrzega Katia Sorin, przedstawicielka Międzynarodowego Czerwonego Krzyża w Addis Abebie. – Ludzie przybywają z Etiopii przerażeni, opowiadają o nieprzerwanych walkach – wtóruje jej biuro wysokiego komisarza ONZ ds. uchodźców.

Już co najmniej 30 tysięcy osób uciekło z etiopskiej prowincji Tigraj do sąsiedniego Sudanu. Od dwóch tygodni w regionie toczą się walki pomiędzy wojskami federalnymi a formacjami podległymi miejscowym władzom.

Tigraj leży na północy Etiopii, granicząc z Erytreą i Sudanem. Przedstawiciele miejscowej elity od dwóch lat uważają się za represjonowanych przez rząd w Addis Abebie. Trzydzieści lat wcześniej ich formacje miały decydujący wpływ na obalenie marksistowskiej dyktatury. Później, mimo że mieszkańcy prowincji to tylko ok. 6–7 proc. ludności kraju, stanowili ponad połowę urzędników centralnego szczebla i wojskowej generalicji, prowadząc zaciętą wojnę z sąsiednią Erytreą (swego czasu również prowincją Etiopii, z którą Tigrajczyków dzielą spory terytorialne). Pochodzący z Tigraju Meles Zenawi przez wiele lat – do swej śmierci w 2012 roku – był prezydentem albo premierem kraju.

Dwa lata temu coraz bardziej autorytarne władze zostały obalone przez bunt innych etiopskich narodowości, głównie Oromo i Amharów. Władzę objął programista komputerowy Abiy Ahmed i w ciągu roku podpisał pokój z Erytreą – za co dostał w 2019 roku Pokojową Nagrodę Nobla.

Ale wokół odsuniętych od władzy Tigrajczyków zaczęli się skupiać wszyscy niezadowoleni z reform nowego premiera. Większość partii politycznych w Etiopii stworzona została na bazie etnicznej, stąd konflikt polityczny szybko zamienił się w narodowościowy. Przywódcy Ludowego Frontu Wyzwolenia Tigraju zaczęli oskarżać władze centralne o ograniczanie autonomii prowincji. 2 listopada Debretzion Gebremikael, lider Tigraju, wezwał do szykowania się do wojny. Dwa dni później rząd poinformował o atakach na swoje bazy wojskowe.

Addis Abeba znalazła się w trudnym położeniu. Z powodu wcześniejszej wojny z Erytreą na terenie Tigraju skoncentrowano około 70 proc. ciężkiego sprzętu etiopskiej armii. Nie wiadomo, jaka jego część wpadła w ręce separatystów.

Walki od początku były krwawe. Już w pierwszym tygodniu Tigrajczycy dokonali zbrodni wojennej, mordując jeńców (oraz miejscowych mieszkańców) w Mai Kadr. Z kolei armia przeprowadziła ataki lotnicze na prowincję. W odwecie separatyści ostrzelali rakietami dwa rządowe lotniska oraz jedno w sąsiedniej, Bogu ducha winnej, Erytrei.

Wojna zagraża Etiopi rozpadem, destabilizuje też sytuację w Erytrei, Somalii, Sudanie Południowym oraz Dżibuti. „Długotrwały konflikt będzie niszczący dla całego Rogu Afryki" – przestrzegają eksperci brukselskiej International Crisis Group.

– Wraz z trwającymi walkami widzimy rozwijający się katastrofalny kryzys humanitarny, nie tylko w Etiopii, ale też poza jej granicami – przestrzega Katia Sorin, przedstawicielka Międzynarodowego Czerwonego Krzyża w Addis Abebie. – Ludzie przybywają z Etiopii przerażeni, opowiadają o nieprzerwanych walkach – wtóruje jej biuro wysokiego komisarza ONZ ds. uchodźców.

Już co najmniej 30 tysięcy osób uciekło z etiopskiej prowincji Tigraj do sąsiedniego Sudanu. Od dwóch tygodni w regionie toczą się walki pomiędzy wojskami federalnymi a formacjami podległymi miejscowym władzom.

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Konflikty zbrojne
Główny dowódca Ukrainy: Nie marnujcie energii na polityczne spory. To droga do śmierci
Konflikty zbrojne
Strefa Gazy. Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości wydaje Izraelowi "pilny nakaz"
Konflikty zbrojne
Po tym jak rakieta naruszyła przestrzeń Polski, na Rumunię spadł rosyjski dron?
Konflikty zbrojne
Rosja przed wiosennym poborem. Sztab Generalny "uspokaja"
Konflikty zbrojne
Zmasowany atak Rosji na Ukrainę. Cel? Elektrownie. Polska poderwała myśliwce