- Jeżeli Niemcy i Francja dalej będą wyrażały pobłażliwość dla agresji rosyjskiej na Ukrainie, to staniemy wobec najwyższego zagrożenia - dodał Macierewicz w rozmowie z Telewizją Trwam.
W niedzielę w Cieśninie Kerczeńskiej rosyjskie siły specjalne ostrzelały i zajęły trzy małe ukraińskie okręty, płynące z Odessy do ukraińskiego portu w Mariupolu nad Morzem Azowskim - kutry pancerne "Berdiańsk" i "Nikopol" oraz holownik "Yani Kapu". Rosjanie oskarżyli je o naruszenie granicy na rosyjskich wodach terytorialnych. Wcześniej "Yani Kapu" został uderzony przez rosyjski okręt straży przybrzeżnej. Okręty realizowały "planowy transfer z portu w Odessie do portu Mariupol na Morzu Azowskim".
Ukraina uznała działania Rosjan za akt agresji i ogłosiła stan wojenny na części swoich terytoriów.
- Rosja wykorzystuje obecną sytuację polityczną i bada, jak dalece może się posunąć. Wykorzystuje to, że Niemcy i Francja bardzo daleko są zaangażowane w podkreślaniu swojej potencjalnej otwartości na sojusz z Rosją. Wypowiedź pana Macrona, że armia europejska ma być gotowa do wojny ze Stanami Zjednoczonymi najlepiej pokazuje rozchwianie i niestabilność Unii Europejskiej, a zwłaszcza Francji i Niemiec w kwestii rzeczywistych sojuszy, dalszego rozwoju Unii Europejskiej i procesu integracji UE - skomentował Macierewicz.
Były szef MON stwierdził, że polska dyplomacja powinna działać w tej sytuacji do "praktycznego działania, że takiej działalności nie będziemy tolerowali". - To oznacza wsparcie i polityczne, i militarne Ukrainy. Posuwanie się dalej agresji rosyjskiej na Ukrainie zagraża naszemu bezpieczeństwu. Nie wolno tego lekceważyć. Raz już Europa Zachodnia zlekceważyła agresję na Gruzję, skończyło się to rozszerzeniem rosyjskiego imperializmu na Ukrainę. Jeżeli teraz zlekceważymy ten następny etap agresji – to naprawdę możemy stanąć w obliczu tragedii - przekonywał.