Novum polega na próbie walki o swój obraz Polski i Polaka przy pomocy kodeksu karnego. Bezpośrednim pretekstem była chęć reakcji na pojawiające się czasami w prasie zagranicznej stwierdzenia takie, jak „polskie obozy koncentracyjne". Takich zwrotów jest stosunkowo niewiele, wynikają raczej z odniesień geograficznych, niż rzeczywiście z woli przypisania Polakom organizowanie obozów śmierci czy koncentracyjnych. Wprowadzenie specjalnego prawa, i to w formie przepisów prawa karnego, wydaje się być strzelaniem z armaty do wróbla. Zresztą podobnych sformułowań używali Zofia Nałkowska i Jan Karski, mając oczywiście na myśli niemieckie obozy zlokalizowane na terytorium okupowanej Polski. Dziś taka formuła dla polskiej świadomości jest nie do zaakceptowania, m.in. ze względu na oskarżenia o współudział wielu Polaków w zagładzie Żydów. Problem jednak w tym, że istnieją uzasadnione powody, by przypuszczać, że nie o „polskie obozy" tu chodziło.
Dlaczego?
Bo w samej ustawie nie ma słowa o obozach, mówi się zaś o tych, którzy „publicznie i wbrew faktom" przypisują „Narodowi Polskiemu lub Państwu Polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za popełnione przez III Rzeszę Niemiecką zbrodnie nazistowskie". Nieostrość sformułowań – zwłaszcza jeżeli chodzi o naród – nasuwa podejrzenie, iż chodzi o to, aby to władze decydowały co jest dopuszczalne a co nie w domenie publicznej, określały granice wolności słowa i badań, jeżeli chodzi o opis i ocenę zachowania Polaków wobec Żydów. Poza bardzo ambitną i naiwną próbą kontroli obrazu Polski i Polaków w oczach ich samych i obcych, jest tu też zapewne cel bardziej bezpośredni.
Jaki?
Chodzi o zintegrowanie najtwardszego elektoratu prawicowego wokół PiS w momencie, gdy partia ta uczyniła szereg kroków, które mogłyby wskazywać na to, że ze względów taktycznych chce ograniczyć radykalizm swoich działań. Powodem była narastająca izolacja międzynarodowa i zbliżająca się seria wyborów, wymagająca zdobycie bardziej centrowego wyborcy. Symboliczna wojna z Żydami ma pokazać temu elektoratowi, bardzo wrażliwemu na politykę heroicznego gestu i werbalnego radykalizmu, że nic w istocie się nie zmieniło. O czym Kaczyński zresztą mówił ostatnio wzywając swój elektorat do cierpliwości. Tym tylko mogę sobie wytłumaczyć groteskowy pośpiech i podejmowanie przez senat decyzji o drugiej w nocy. Nie zważając na protesty z Izraela, ze Stanów i również płynące z naszego kraju. Nie zważając na katastrofalną falę antysemicką, która rozlała się w Internecie, w PiS-owskich mediach i nawet w klasie politycznej. Trudno zresztą powiedzieć, aby opozycja stanęła na wysokości zadania. Koszty są nie tylko w obrazie naszego kraju – na co kładzie nacisk większość obserwatorów – kosztem jest również fala nienawiści i demoralizacji, o której powinni pamiętać ci, którzy bronią przeszłości, na nic nie zważając. Bardzo już dawno temu mówiłem i pisałem, że z PiS-em bardziej nam grozi chaos niż dyktatura. Ponurym jest żartem, iż nikt nie potrafiłby tak jak PiS pod wodzą Jarosława Kaczyńskiego spopularyzować formuły „polskie obozy śmierci", włącznie z tłumaczeniem na angielski przemówienia premiera.
Jak przewiduje pan dalszy rozwój zdarzeń? Co zrobi prezydent?