Chrabota: Tusk na białym koniu

Nie mam wątpliwości, że tweet Donalda Tuska, który od niedzieli rozpala debatę publiczną, może być punktem zwrotnym w sezonie wyborczym 2018–2019. Jeśliby pominąć hipotezę, że Tusk, niezależnie od swojej funkcji w RE, dał wyraz czysto obywatelskiej troski o Polskę, każda inna motywacja niesie ze sobą ważny ładunek polityczny.

Aktualizacja: 21.11.2017 17:48 Publikacja: 20.11.2017 20:14

Chrabota: Tusk na białym koniu

Foto: AFP

Teraz ataki na byłego premiera nie będą już rozumiane jako przejawy dozwolonego eurosceptycyzmu, ale kolejne kroki w kierunku polexitu. Rządzący muszą mieć świadomość tego ślepego zaułka, który prędzej czy później postawi ich wobec fundamentalnego wyboru: z Brukselą czy bez niej?

Osobiście jestem przekonany, że łamiąc deklarowaną bezstronność, Tusk kierował się w jakimś stopniu wewnętrzną uczciwością. Niemniej naiwne byłoby założenie, że zabierając w ten sposób głos, nie miał pojęcia, że przekracza Rubikon. Od niedzieli każde jego zapewnienie, że nie angażuje się w polską politykę, będzie mijało się z prawdą.

O co chodzi byłemu premierowi? Jakie były motywy tak wyraźnej deklaracji? Czy właśnie podjął decyzję o kandydowaniu w wyborach prezydenckich 2020 czy jakąś inną? Tego na razie się nie dowiemy. Poza wszelką dyskusją pozostaje fakt, że właśnie rzucił na szalę polskiej polityki osobiste aktywa.

Co to znaczy? Po pierwsze, musi być odtąd brany pod uwagę w wyborach. Po wtóre, zdecydował się dać twarz coraz ostrzejszej krytyce rządów PiS przez UE. Po trzecie – realnie wzmocnić jej orkiestrację.

Czy tych kilkaset znaków jego wypowiedzi objawia jakąś merytoryczną prawdę? W żadnej mierze, to tylko suma zarzutów, jakie od dawna padają wobec rządzących ze strony ich krytyków. Wszystko to zostało powiedziane już po stokroć.

Liczy się jednak osobisty wydźwięk deklaracji Donalda Tuska o wejściu na barykadę, inaczej tego gestu zrozumieć nie można.

Czy to problem dla PiS? Mam wrażenie, że fundamentalny. Niezależnie od tego, że doszło do zmiany w gronie liderów opozycji, rządzący zyskują dodatkowy kłopot w relacjach z Unią. Każdy atak na Tuska będzie odtąd tożsamy z atakiem na Brukselę i klasyfikowany jako dowód na antyunijne nastawienie władzy.

A opozycja? Czy w istocie Tusk jest zagrożeniem dla jej dotychczasowych liderów: Schetyny i Petru? Nie sądzę. Jeśli przewodniczący Rady Europejskiej poważnie myśli o prezydenturze (czy innej ważnej roli politycznej w Polsce), musi szanować realia. A realia są takie, że będzie potrzebował maszynki wyborczej, jaką są istniejące partie. Z Brukseli nie stworzy żadnego nowego liczącego się bytu.

Jest więc skazany na wyciągnięcie ręki do Schetyny i Petru. Jego powrót na białym koniu jest możliwy tylko dzięki ich pomocy. Dobrze by było, żeby to zrozumieli.

Teraz ataki na byłego premiera nie będą już rozumiane jako przejawy dozwolonego eurosceptycyzmu, ale kolejne kroki w kierunku polexitu. Rządzący muszą mieć świadomość tego ślepego zaułka, który prędzej czy później postawi ich wobec fundamentalnego wyboru: z Brukselą czy bez niej?

Osobiście jestem przekonany, że łamiąc deklarowaną bezstronność, Tusk kierował się w jakimś stopniu wewnętrzną uczciwością. Niemniej naiwne byłoby założenie, że zabierając w ten sposób głos, nie miał pojęcia, że przekracza Rubikon. Od niedzieli każde jego zapewnienie, że nie angażuje się w polską politykę, będzie mijało się z prawdą.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Dlaczego Rafał Trzaskowski nie zjadł świerszcza, czyli kto zyskał na warszawskiej debacie
Komentarze
Bogusław Chrabota: Polacy nie chcą NATO w Ukrainie. Od lat jesteśmy trenowani, by się tego bać
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Ziobro, Woś, Pegasus i miliony z Funduszu Sprawiedliwości. O co toczy się gra?
Komentarze
Artur Bartkiewicz: „Pan jest członkiem”. Dlaczego Polaków nie wzrusza cierpienie polityków PiS?
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Rosyjska rakieta nad Polską. Czas przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości