Oburzona była opozycja, zdenerwowania nie krył szef MSWiA, emocje udzieliły się też premierowi. A wiceszef resortu sprawiedliwości zapowiedział delegalizację organizacji świętującej rocznicę urodzin Adolfa Hitlera. Tymczasem stowarzyszenie nie dość, że nie zostało zdelegalizowane, to jeszcze wciąż cieszy się przywilejem organizacji pożytku publicznego i zgarnia pieniądze z jednoprocentowego odpisu z podatku dochodowego.

Decyzję o delegalizacji jakiejś organizacji może podjąć sąd. Trudno ustalić, dlaczego sąd w Gliwicach, mimo że prokuratura wysłała do niego taki wniosek, zdecydował się tylko na ustanowienie kuratora. Część polityków uzna zapewne, że opieszałość gliwickich sędziów to kolejny dowód na to, że wymiar sprawiedliwości trzeba pilnie zreformować. Ale czy rzeczywiście w tej sprawie politycy mają związane ręce? Czy ich rola kończy się – tak jak w tym przypadku – na słowach oburzenia i wysłania dla świętego spokoju wniosku do sądu? Czy faktycznie nie ma narzędzi kontroli nad tego typu organizacjami? Jeśli tak, to wydaje się, że pilnej zmiany wymaga co najmniej procedura przyznawania i obierania statusu organizacji pożytku publicznego, które nie dość, że otrzymują pieniądze z odpisu podatkowego, to mają prawo do tego, by publiczne media nieodpłatnie informowały o ich działalności, cieszą się też wieloma innymi przywilejami. Niestety poza jakąkolwiek kontrolą. Wystarczy, że w porządku mają papiery.

Cóż z tego, że stowarzyszenie Duma i Nowoczesność ma z odpisów nieco ponad tysiąc złotych. Liczy się sam fakt, że takie pieniądze na konto sympatyków partii nazistowskiej trafiły. Wystarczy na zorganizowanie kolejnych urodzin jednego z największych zbrodniarzy XX w. i rozpisanie imprezy w obowiązkowym sprawozdaniu jako zawodów strzeleckich. A gdy przypadkiem telewizyjna kamera znów ich nagra, politycy wyrażą swoje oburzenie, a gdy medialna burza przycichnie, wszystko zostanie tak jak było.