Zapewne pamiętacie państwo genialnego Petera Sellersa w roli nieobytego ze światem ogrodnika Chance'a z ekranizacji powieści „Wystarczy być" Kosińskiego. Otóż Chance wie o świecie tyle, ile pokazuje telewizja, mówi mało, głównie się uśmiecha i dzięki temu robi oszałamiającą karierę polityczną. Po prostu jest. Nikt niczego od niego specjalnie nie wymaga, nie rozlicza z realnej aktywności. Jego sukces jest prostym przełożeniem samego faktu istnienia.

To zła informacja dla opozycji, ale całkiem podobnie jest we współczesnej Polsce. Publikowany przez nas sondaż IBRiS dotyczący tego, jak są oceniani politycy i kto po jesiennej rekonstrukcji powinien zostać w rządzie, pokazuje, że liderami opinii, zarówno wśród swoich popleczników, jak i antagonistów, są politycy najczęściej pokazujący się i pokazywani w mediach. Pozostali, ci z drugiej linii, choćby byli tak długo w rządzie jak minister infrastruktury Andrzej Adamczyk, są mało rozpoznawalni i przez to mniej kontrowersyjni. Co ciekawe, zarówno ocena, jak i poparcie w niemal doskonale na pół podzielonej Polsce (poza jednym wyjątkiem – ministrem Szumowskim) nie przekracza połowy ankietowanych.

Jednym z liderów wśród dobrze ocenianych, a zarazem z największą liczbą ocen negatywnych, jest premier Morawiecki. W pierwszej kategorii pokonuje go tylko minister Szumowski (54 proc. pozytywnych ocen), który ma zarazem dość szeroki krąg krytyków (28 proc.). Tuż za nimi są ministrowie Ardanowski, Błaszczak i Zbigniew Ziobro, którym dobre oceny wystawia ponad 40 proc. ankietowanych. Te same nazwiska mają też wysoki procent głosów krytycznych, choć tu bezdyskusyjnie wygrywa szef resortu sprawiedliwości (45 proc. ocen negatywnych). W ten scenariusz wpisuje się relatywnie wysoka liczba członków rządu, których nie zna w przybliżeniu połowa (albo więcej) ankietowanych. To niemal jedna trzecia Rady Ministrów, ci, którzy w telewizji pokazują się rzadko.

Podobne reguły rządzą opiniami na temat tego, kto powinien zostać w rządzie. Nie widać tu żadnych subtelności związanych z oceną merytoryczną. Liczy się ekspozycja medialna, to ona rozstrzyga o liczebności grup sympatyków i przeciwników. Mocne poparcie mają więc np. premier Morawiecki, ministrowie Emilewicz, Błaszczak czy Ziobro, mimo iż większość tych polityków ma zarazem wysoki procent przeciwników. Co do członków rządu nieaspirujących do gwiazdorstwa medialnego, ankietowani również nie mają zdania, czy powinni zostać, czy odejść. Wygląda na to, że są po prostu zbyt mało obecni w mediach, by naród mógł sobie w tej sprawie wyrobić zdanie.

Wynik sondażu IBRiS jest przerażający podwójnie, bo prócz tego, że pokazuje relatywną niemerytoryczność polskiej polityki, to na dodatek jest kolejnym dowodem zabetonowanego podziału. W tej logice w istocie „wystarczy być", zwłaszcza w telewizji, by mieć wysokie wskaźniki krytyki i poparcia. Miałem nadzieję, że ten sondaż będzie jakąś wskazówką dla Jarosława Kaczyńskiego w związku z planowaną rekonstrukcją rządu. Ale to pomyłka. Wystarczy, że prezes będzie uważnie oglądał telewizję.