Bogusław Chrabota: Dyktator sprzedaje Białoruś

Aleksander Łukaszenko zdradza właśnie ojczyznę. Spiskuje za plecami narodu. Rozstrzyga – może na setki lat – o przyszłości cywilizacyjnej swojego kraju.

Aktualizacja: 31.05.2021 14:17 Publikacja: 30.05.2021 19:17

Kijów, demonstracja przeciwników Aleksandra Łukaszenki

Kijów, demonstracja przeciwników Aleksandra Łukaszenki

Foto: AFP

Kiedy przez Polskę przechodzi fala protestów przeciwko brutalności białoruskiego reżimu, Aleksander Łukaszenko spotyka się z Władimirem Putinem i sprzedaje swój kraj i naród Moskwie za drobny grosz. Kiedyś tylko tym straszył. Dziś sprawa jest niemal zamknięta.

Przecieki do prasy potwierdzają, że integracja Mińska z Moskwą jest już tylko kwestią czasu. Łukaszenko w tej kwestii praktycznie nie ma wyboru. Od lata zeszłego roku, kiedy pacyfikowano manifestacje przeciwników sfałszowanych wyborów, każdy jego krok przyspieszał izolację Białorusi. Porwanie samolotu Ryanair i zatrzymanie Ramana Pratasiewicza tylko domknęły ten opętańczy korowód.

Dziś żaden z przywódców wolnego świata nie poda Łukaszence ręki. Sankcje będą coraz boleśniejsze, a legitymacja polityczna dyktatora skurczy się do zera. Zostanie mu naga siła i imperialna Rosja, która sypnie groszem, a potem chwyci za kark i go skręci wraz z resztkami białoruskiej niezależności. Będzie to wyłączne, osobiste dzieło Łukaszenki, który z takim właśnie jarzmem przejdzie do historii swojej ojczyzny.

Zastanawiam się czasem, po co to rosyjskiemu alter ego Łukaszenki – Putinowi? Po co mu zbankrutowana, ukradziona przez bandytów Łukaszenki Białoruś? Przecież otrzyma w prezencie od mińskiego reżimu głównie problemy; obłożoną sankcjami gospodarkę, długi do uregulowania, nienawidzący dyktatury naród, rewolucyjny gen – dziedzictwo 2020 roku. Po co to Putinowi? Po nic. Jedyną racją prezydenta Rosji jest dziedzictwo moskiewskiego imperializmu; powiększanie – i tak niemałego kraju – o kolejne terytoria. Parcie na zachód, co zalecał już w swoim (apokryficznym) testamencie Piotr I. Za wszelką cenę i wszelkimi dostępnymi metodami. W tym sensie Moskwa się nie zmieniła od początków XVIII wieku.

Putina można jeszcze pojąć, ale jak Łukaszenkę? Zdradza właśnie ojczyznę. Spiskuje za plecami narodu. Rozstrzyga – może na setki lat – o przyszłości cywilizacyjnej swojego kraju. To nie będzie świetlista przyszłość, tylko ciężki los wydrenowanej z ludzi (uciekną na Zachód) rosyjskiej prowincji.

Łukaszenko zapisuje karty historii swojego kraju jako łotr i zdrajca. Łotr i zdrajca, powtórzę, by te słowa odpowiednio wybrzmiały. Czy w istocie warte jest to znamię rosyjskiej emerytury i willi na Rublowce? Tylko sprzedawczyk na to pójdzie. I desperat. Łukaszenko to desperat.

Kiedy przez Polskę przechodzi fala protestów przeciwko brutalności białoruskiego reżimu, Aleksander Łukaszenko spotyka się z Władimirem Putinem i sprzedaje swój kraj i naród Moskwie za drobny grosz. Kiedyś tylko tym straszył. Dziś sprawa jest niemal zamknięta.

Przecieki do prasy potwierdzają, że integracja Mińska z Moskwą jest już tylko kwestią czasu. Łukaszenko w tej kwestii praktycznie nie ma wyboru. Od lata zeszłego roku, kiedy pacyfikowano manifestacje przeciwników sfałszowanych wyborów, każdy jego krok przyspieszał izolację Białorusi. Porwanie samolotu Ryanair i zatrzymanie Ramana Pratasiewicza tylko domknęły ten opętańczy korowód.

Komentarze
Michał Szułdrzyński: Dlaczego Rafał Trzaskowski nie zjadł świerszcza, czyli kto zyskał na warszawskiej debacie
Komentarze
Bogusław Chrabota: Polacy nie chcą NATO w Ukrainie. Od lat jesteśmy trenowani, by się tego bać
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Ziobro, Woś, Pegasus i miliony z Funduszu Sprawiedliwości. O co toczy się gra?
Komentarze
Artur Bartkiewicz: „Pan jest członkiem”. Dlaczego Polaków nie wzrusza cierpienie polityków PiS?
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Rosyjska rakieta nad Polską. Czas przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości