Haszczyński: FBI i rosyjska kuwetka

Donald Trump zapowiadał sporo zmian, ale dotychczas niewiele przeprowadził.

Aktualizacja: 10.05.2017 21:57 Publikacja: 10.05.2017 21:24

Haszczyński: FBI i rosyjska kuwetka

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Najpoważniejsza, zwolnienie szefa FBI, nie była zapowiedziana, za to została przeprowadzona w brutalny sposób, przypominający odwołanie przez polski rząd kontraktu na francuskie helikoptery. Główny bohater, James Comey, dowiedział się o niej z telewizji i początkowo myślał, że to żart. Pytanie, czy w dymisji Comeya – tak jak przy odrzuceniu caracali – najgorszy nie jest właśnie sposób, w jaki ją przeprowadzono.

Wielu polityków i komentatorów zapewne się oburzy na takie postawienie sprawy. Bo dla nich jest jasne, że wszystko to próba ukrycia spisku Trumpa z Putinem, na którego tropie była FBI. Dziś prorosyjskość, domniemana lub prawdziwa, stała się synonimem największego zła, więc jeśli można czymś uderzyć znienawidzonego Trumpa, to najlepiej jego zadeklarowaną w czasie kampanii wyborczej miłością do Kremla.

Prorosyjskość stała się takim śmiercionośnym zarzutem także w ustach tych, którzy wcześniej wychwalali politykę resetu i nowego otwarcia w stosunkach z Moskwą. Przecież każdy prezydent USA w ostatnich dwóch dekadach na początku urzędowania zamierzał poprawić stosunki z Rosją. Kończyło się jednak wojną w Gruzji, aneksją Krymu i sankcjami na Moskwę.

Ja również wyrażałem nieraz obawy, że Trump – tak jak sugerował, zanim został prezydentem – urządzi z Putinem świat na nowo. Co byłoby zagrożeniem dla Polski.

Z planów amerykańsko-rosyjskiego resetu nic już chyba jednak nie zostało. I to jest dla Polski najważniejsze. Oczywiście, ważne jest też, w jaki sposób Trump i jego ludzie szykowali się do resetu. Z kim się kontaktowali, co obiecywali, czego oczekiwali w zamian. I, co szczególnie istotne w kontekście FBI, jakich naruszeń się przy okazji dopuścili.

O winie prezydenta nie można teraz wyrokować. Zarzut, że Trump to agent Rosji, bo chciał się dogadać z Putinem, nie brzmi dobrze. Bo przecież się z nim nie dogadał.

Najpoważniejsza, zwolnienie szefa FBI, nie była zapowiedziana, za to została przeprowadzona w brutalny sposób, przypominający odwołanie przez polski rząd kontraktu na francuskie helikoptery. Główny bohater, James Comey, dowiedział się o niej z telewizji i początkowo myślał, że to żart. Pytanie, czy w dymisji Comeya – tak jak przy odrzuceniu caracali – najgorszy nie jest właśnie sposób, w jaki ją przeprowadzono.

Wielu polityków i komentatorów zapewne się oburzy na takie postawienie sprawy. Bo dla nich jest jasne, że wszystko to próba ukrycia spisku Trumpa z Putinem, na którego tropie była FBI. Dziś prorosyjskość, domniemana lub prawdziwa, stała się synonimem największego zła, więc jeśli można czymś uderzyć znienawidzonego Trumpa, to najlepiej jego zadeklarowaną w czasie kampanii wyborczej miłością do Kremla.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Komentarze
Polski generał zginął pod Bachmutem? Jak teorie spiskowe mogą służyć Rosji
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Dlaczego Rafał Trzaskowski nie zjadł świerszcza, czyli kto zyskał na warszawskiej debacie
Komentarze
Bogusław Chrabota: Polacy nie chcą NATO w Ukrainie. Od lat jesteśmy trenowani, by się tego bać
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Ziobro, Woś, Pegasus i miliony z Funduszu Sprawiedliwości. O co toczy się gra?
Komentarze
Artur Bartkiewicz: „Pan jest członkiem”. Dlaczego Polaków nie wzrusza cierpienie polityków PiS?