Wprowadzenie w życie programu 500+ odmieniło przede wszystkim polską politykę, bo trudno sobie ją wyobrazić w przyszłości bez hojnie rozdawanych pieniędzy.
Programu 500+ nie odważyliby się znieść nawet skrajni liberałowie, acz dziś, pod koniec drugiej dekady XXI w., sukces wyborczy takiej formacji jest nie do pomyślenia. Tak bardzo socjalny stał się świat, w którym żyjemy, tak bardzo licytowanie się populistów rozbudziło oczekiwania społeczne. Zatem nawet gdyby pryncypialnie z perspektywy wolnorynkowej należało 500+ skrytykować, postulat likwidacji tego programu jest nierealistyczny.
Musimy się nauczyć z nim żyć, a przede wszystkim go poprawiać. Bo jest w nim – w tej sprawie zgadza się większość ekspertów – wiele do naprawienia. W dzisiejszym wydaniu „Rzeczpospolitej” wyliczamy błędy i niekonsekwencje oraz przedstawiamy postulaty zmian, choć jesteśmy świadomi, że wiele pomysłów i propozycji pozostaje ze sobą w sprzeczności. I nic dziwnego, bo program 500+, o czym na naszych łamach pisaliśmy już wielokrotnie, jest dotknięty zasadniczą schizofrenią.
Jego głównym, oficjalnie deklarowanym celem jest poprawienie dzietności Polaków. Ale równie ważny jest cel czysto socjalny: ograniczenie liczby rodzin żyjących w skrajnym ubóstwie. Ta perspektywa jest dużo lepiej widoczna. Dane o efektach 500+ potwierdzają, że na tym polu sukces programu już dziś jest niepodważalny. Kwestie demografii będą zaś – o ile będą – możliwe do odnotowania dopiero po dekadzie.
Nieraz na tych łamach domagałem się konsekwentnego wyboru pomiędzy tymi dwoma celami. I nadal uważam, że jest to niezbędne, bowiem właśnie taki wybór wyznaczy kierunek niezbędnych korekt. Osobiście wybieram cel drugi, czyli walkę z ubóstwem, co determinuje objęcie programem także pierwszego dziecka oraz wyłączenie z 500+ najbogatszych. Zgadzam się również z tymi, którzy chcą uruchomić w programie mechanizmy motywacyjne do podejmowania pracy przez kobiety. Dziś wielu z nich bardziej opłaca się pozostać w domu lub pracować w szarej strefie. Dla tych zaś, które konsekwentnie wybierają wychowanie wielodzietnej rodziny, należałoby uruchomić mechanizm opłacania przez państwo składek zusowskich. To niezbędna korekta, bo dzisiejszy system skazuje matki po odchowaniu dzieci na ubóstwo.