Nie zawsze musi jednak ono pójść na zmarnowanie. Przed kilkoma laty grupa społeczników wpadła na pomysł, że jedzeniem, które zostało po świętach, można się podzielić z bezdomnymi. Wystarczy zadzwonić, wysłać e-mail lub wypełnić formularz w internecie, a wolontariusze odbiorą potrawy i natychmiast przekażą do lokalnej jadłodajni dla ubogich. Proste. Jedzenie się nie marnuje, a głodni mogą się nasycić. Ten sposób na spożytkowanie nadwyżek sprawdza się idealnie. Każdy jest zadowolony.

Można byłoby zrobić to na większą skalę. Sklepy mogłyby oddać do jadłodajni, schronisk dla bezdomnych, domów samotnej matki itp. produkty, których termin przydatności do spożycia dobiega końca lub nieznacznie go przekroczył. Robią to, ale nieliczne. Tylko te, które chcą. Podobnie zresztą jak poszczególni Polacy. Jedzenie oddaje tylko ten, kto chce. Z własnej i nieprzymuszonej woli.

Niby każdy w dzieciństwie słyszał od rodziców, że ludzie, np. w Afryce, głodują, niby każdy widział dzieci z obrzękiem głodowym, każdy też spotkał na swojej drodze głodnego – niekoniecznie bezdomnego – człowieka. A jednak łatwiej jest wyrzucić, niż oddać.

Czy odpowiedzialność za drugiego człowieka da się obudzić, wprowadzając system nakazów i zakazów? Dlaczego obowiązek oddawania nadwyżek żywności czy przeterminowanych, ale wciąż przydatnych do spożycia produktów miałby objąć tylko sklepy – co przewiduje projekt ustawy, który, jak dziś piszemy, utknął w Senacie? A dlaczego nie objąć tym obowiązkiem także producentów i przetwórców? Pytania można mnożyć w nieskończoność, szukać furtek, bocznych ścieżek, tworzyć wyjątki i piętrzyć problemy. Od czegoś jednak trzeba zacząć budowanie świadomości społecznej. Jeśli każdy będzie wiedział, że istnieje obowiązek oddawania żywności przez przedsiębiorców, to może z czasem przyjmie to i zacznie traktować jako coś zupełnie normalnego i naturalnego?

Dobre nawyki wynosimy wprawdzie głównie z domu i ze szkoły, ale czy państwo nie ma prawa do tego, by wychować obywatela? Czyż formą wychowywania nie są choćby wprowadzone właśnie obowiązkowe opłaty za plastikowe torebki, które w dłuższej perspektywie mają ograniczyć stosowanie materiałów szkodzących środowisku naturalnemu? Kilka europejskich państw zdołało już ograniczyć marnotrawstwo żywności. Jest kogo podpatrywać. Może zatem warto popróbować i zacząć od kampanii społecznej? Wszyscy mamy w tym jakiś interes. I wcale nie chodzi tu tylko o gest miłosierdzia.