Michał Szułdrzyński: Czy PiS wytrwa w pokoju?

Do sobotniego kongresu Prawa i Sprawiedliwości można podejść na dwa sposoby. Albo w sposób pragmatyczny czy nawet cyniczny, albo idealistyczny.

Aktualizacja: 30.06.2017 12:53 Publikacja: 29.06.2017 20:45

Michał Szułdrzyński: Czy PiS wytrwa w pokoju?

Foto: Fotorzepa, Piotr Guzik

Z tej pierwszej perspektywy ważne będzie to, kto ze spotkania działaczy partii rządzącej wyjedzie silniejszy, a kto słabszy, która frakcja straci na znaczeniu, a która zyska. Czy dojdzie do zmian personalnych w rządzie czy też nie. Czy Jarosław Kaczyński wykorzysta okazję do tego, by szarpnąć cuglami i uporządkować sytuację w partii, czy też skupi się na przekazie do wyborców.

Jak wyglądałoby idealistyczne podejście? Oznaczałoby potraktowanie na serio tego, co PiS na kongresie – nominalnie programowym – przedstawi Polakom, jakie zmiany dla Polski zaproponuje. Z tej perspektywy ważniejsze od spraw wewnątrzpartyjnych czy wręcz personalnych będzie to, czy partia rządząca wyciągnie wnioski z ostatnich kilkunastu miesięcy i przedstawi nowy plan lepszego rządzenia.

Z sygnałów, które płyną z obozu władzy, wynika, że PiS raczej będzie chciał wyjść z przekazem odbudowania wspólnoty, jedności i łagodzenia konfliktów. Gdyby tak się stało, należałoby się jedynie cieszyć i trzymać za partię rządzącą kciuki.

Wielu krytyków partii rządzącej uważa, że lepiej, by PiS pokazywał jak najgorszą twarz, bo wówczas Polacy szybciej się od niego odwrócą i pojawi się szansa na polityczne zmiany po wyborach w 2019 r. Tyle tylko, że strategia „im gorzej, tym lepiej" jest być może wygodna dla partii opozycyjnych, ale rujnująca dla państwa i jego polityki. Jest zabójcza również dla debaty publicznej.

Trzeba pamiętać, że PiS legalnie wygrał wybory w 2015 r. i ma mandat do rządzenia jeszcze przez dwa lata. Można, a niekiedy trzeba, krytykować złe działania tej partii, ale w interesie naszego kraju jest to, by rządziła ona jak najlepiej, a nie jak najgorzej.

My w „Rzeczpospolitej" nie wahaliśmy się krytykować PiS za działania, które uderzały w gospodarkę lub były próbą wymontowania konstytucyjnych bezpieczników z naszego ustroju. Krytykowaliśmy pomysły godzące w biznes i rozwój, potępialiśmy demontaż Trybunału Konstytucyjnego, próbę upolitycznienia sądów, niepotrzebne konfliktowanie się z Unią Europejską, dezinformację w sprawie katastrofy smoleńskiej, dymisje w armii, pośpiech przy likwidacji gimnazjów czy nieczułość na potrzeby uchodźców, której towarzyszyło podsycanie nastrojów antyislamskich czy antyimigranckich.

Ale nie zmienia to faktu, że Polska nie może sobie pozwolić na zmarnowanie najbliższych lat. Bez względu na to, czy lubimy Jarosława Kaczyńskiego czy nie, w interesie państwa jest, by PiS zmienił się w wyniku kongresu na lepsze. By postanowił zakończyć wojnę polsko-polską.

Pytanie tylko, czy sam PiS będzie potrafił w takim postanowieniu wytrwać.

Z tej pierwszej perspektywy ważne będzie to, kto ze spotkania działaczy partii rządzącej wyjedzie silniejszy, a kto słabszy, która frakcja straci na znaczeniu, a która zyska. Czy dojdzie do zmian personalnych w rządzie czy też nie. Czy Jarosław Kaczyński wykorzysta okazję do tego, by szarpnąć cuglami i uporządkować sytuację w partii, czy też skupi się na przekazie do wyborców.

Jak wyglądałoby idealistyczne podejście? Oznaczałoby potraktowanie na serio tego, co PiS na kongresie – nominalnie programowym – przedstawi Polakom, jakie zmiany dla Polski zaproponuje. Z tej perspektywy ważniejsze od spraw wewnątrzpartyjnych czy wręcz personalnych będzie to, czy partia rządząca wyciągnie wnioski z ostatnich kilkunastu miesięcy i przedstawi nowy plan lepszego rządzenia.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Po exposé Radosława Sikorskiego. Polska ma wreszcie pomysł na UE
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Zdeterminowani obrońcy Ukrainy
Komentarze
Bogusław Chrabota: Budownictwo socjalne to błędna ścieżka
Komentarze
Michał Płociński: Polska w Unii – koniec epoki młodzieńczej. Historyczna zmiana warty
Komentarze
Izabela Kacprzak: Ministrowie i nowi posłowie na listach do europarlamentu to polityczny cynizm Donalda Tuska