Chyba już nikt, nawet właściciele biurowców, nie wierzy, że po pandemii, jak gdyby nic, wrócimy za biurka do zatłoczonych open space'ów. Sondaże pokazują zgodnie jeden trend: systematycznie rośnie – i to zarówno wśród pracowników, jak i menedżerów – przekonanie, że zdalnej pracy będzie teraz w firmach dużo więcej niż przed erą lockdownu. W ostatnich miesiącach szefowie zobaczyli, że ich pracujący w domach podwładni są równie, a czasem i bardziej, wydajni jak w biurze, nauczyli się też (przynajmniej niektórzy) zarządzać zdalnymi zespołami, które też zwykle cenią sobie swobodę i wygodę home office. Nie do przesady, bo większości z nas brakuje dawnych kontaktów, bezpośredniej rozmowy i plotek.

Badania prowadzone w ostatnich tygodniach dowodzą, że klaruje się już nowy, tzw. hybrydowy model pracy, w którym większość biurowych pracowników będzie spędzała w firmie dwa–trzy dni w tygodniu, a niektórzy przejdą całkiem na home office. Coraz więcej firm, także w Polsce, już teraz dopasowuje się do tego modelu, negocjując nowe umowy wynajmu biur z mniejszym metrażem. Nie zazdroszczę inwestorom, których pandemia zaskoczyła w pełni rozmachu inwestycji w nowe biurowce, ani tym, którzy mają starsze budynki tracące teraz szybko na wartości. Część z nich może z czasem przerobi się na mieszkania, podobnie jak po kryzysie finansowym z 2008 r. w londyńskim City. Nie zazdroszczę też osobom, które za wyśrubowane stawki kupowały mieszkania w apartamentowcach stawianych okno w okno w dzielnicach biurowych pustoszejących w weekendy. Ich głównym atutem było położenie, które w czasach hybrydowej pracy traci na wartości.

Eksperci firm doradczych już zwracają uwagę na zmiany w zachodnich metropoliach, gdzie w centrach spadają ceny wynajmu mieszkań, a przybywa pustostanów. Przełoży się to na rynek pozostałych usług, a za kilka lat większy udział zdalnej pracy wpłynie na inwestycje infrastrukturalne, układ miast oraz demografię. Niedługo duże miasta mogą mieć poważny problem z malejącą liczbą mieszkańców. Już teraz włodarze naszych metropolii powinny zacząć myśleć, jak poprawić jakość życia, w tym zwłaszcza powietrza, którą mają najgorszą w Europie.