Czego możemy się spodziewać? W pierwszej kolejności błyskawicznego spełnienia i sformalizowania najważniejszych gospodarczych obietnic wyborczych, pod warunkiem że opozycyjny Senat nie okaże się dla rządzących dobrą wymówką.

Emeryci mogą więc liczyć na ustanowienie 13. emerytury stałym świadczeniem oraz zapisanie w prawie zapowiedzianej na 2021 r. 14. emerytury. Na liście obietnic widnieje też podwyższenie pensji minimalnej. Polacy zapewne zostaną też szybko „obdarowani" środkami z OFE. Przypomnijmy, że na prywatne konta emerytalne ma trafić 85 proc. aktywów odkładanych w funduszach emerytalnych, pozostałe 15 proc. trafi do budżetu w ramach opłaty przekształceniowej (chyba że wybierze się wariant przeniesienia wszystkich aktywów do ZUS). Przed wyborami ten temat dziwnie zniknął z agendy rządowej.

Ciekawie zapowiadają się decyzje i zmiany dotyczące przedsiębiorców. Wybory pokazały bowiem, że rządząca partia ma kłopoty z uzyskaniem poparcia właśnie tej grupy obywateli. Można się spodziewać szybkiego sformalizowania pozytywnych zmian w oskładkowaniu przedsiębiorców o niższych dochodach.

Języczkiem u wagi będzie kwestia zniesienia ograniczenia 30-krotności składek do ZUS, co poważnie dotknie około 300 tys. dobrze zarabiających Polaków, zatrudnionych głównie na umowę o pracę, oraz ich pracodawców. Uderzy też w duże globalne firmy o wysokich standardach korporacyjnych, niekombinujące i niezachęcające pracowników do przejścia na umowę śmieciową czy działalność gospodarczą. Nieprzypadkowo temat ten, choć zaplanowany już jako przychód we wstępnym budżecie na przyszły rok, nie został wyjaśniony przed wyborami parlamentarnymi. Pytanie też o przyszłoroczne, kontraktowane z wyprzedzeniem ceny energii dla tej grupy wyborców, bo w przypadku gospodarstw domowych za pewnik można przyjąć ich niezmienność. Czasu jest niewiele. Z dużym prawdopodobieństwem, graniczącym z pewnością, zmiany te nastąpią już w najbliższych dniach czy tygodniach. Skąd tak krótki horyzont czasowy i sugerowany pośpiech? Odpowiedzią i wyjaśnieniem zagadki są planowane na wiosnę wybory prezydenckie.

Wyniki wyborów parlamentarnych pokazują, że żadna ze stron nie będzie miała należytej siły (trzech piątych głosów), aby odrzucić ewentualne weto prezydenta. W razie zmiany sił na tym ważnym stanowisku sytuacja może się więc mocno skomplikować, a wtedy przegłosowanie jakiejkolwiek ustawy przez rząd może się okazać wręcz niemożliwe. Niedzielne niepewne zwycięstwo partii rządzącej nakazuje rozważenie takiego scenariusza.